22 kandydatów na prezydenta - a nie, jak podawano wcześniej, siedemnastu - zgłosiło się do Państwowej Komisji Wyborczej. Tyle komitetów uzbierało po tysiąc wymaganych podpisów. Termin zgłoszeń minął w poniedziałek o 16:15, a w ostatniej chwili do PKW dotarły jeszcze zgłoszenia od kilku komitetów.
Fakt, że 22 komitety złożyły podpisy, nie oznacza jednak, że w wyborach musi być 22 kandydatów. Po pierwsze, PKW ma trzy dni na sprawdzenie, czy listy z tysiącem podpisów każda są prawidłowe. Po drugie - i to prawdziwe wyzwanie - komitety muszą jeszcze zebrać brakujące 99 tysięcy podpisów.
Kandydaci, za którymi stoją partyjne machiny - czyli PO, PiS, SLD i PSL - nie powinny mieć żadnych problemów z zebraniem wymaganej liczby podpisów, ale już na przykład Andrzej Olechowski nie może być pewny niczego. 10 dni na przeprowadzenie takiej operacji to wyjątkowo mało czasu. Dlatego też zadziwiająca jest chęć startu w wyborach osób bez dużego partyjnego poparcia. Kornel Morawiecki, założyciel "Solidarności Walczącej", wie, jak trudno zdobyć 100 tysięcy podpisów nawet w normalnej kampanii, bo 19 lat temu nie udała mu się ta sztuka. Mimo to startuje.
Dominuje zapewne chęć przypomnienia o sobie bądź chwilowego nawet zaistnienia. Stąd nazwiska i znane - jak Marek Jurek, Janusz Korwin-Mikke, Andrzej Lepper czy Zbigniew Podkański - jak i mało znane albo zupełnie nieznane. W tym gronie są choćby Bogdan Szpryngiel, Roman Sklepowicz czy Ludwik Wasiak.
6 maja zapewne okaże się jednak, że na placu boju zostało zaledwie kilku kandydatów.
Do PKW zgłosiły się komitety:
Zdzisława Jankowskiego, Gabriela Janowskiego, Marka Jurka, Jarosława Kaczyńskiego, Bronisława Komorowskiego, Janusza Korwin-Mikkego, Dariusza Kosiura, Bartłomieja Kurzei, Andrzeja Leppera, Krzysztofa Mazurskiego, Kornela Morawieckiego, Grzegorza Napieralskiego, Andrzeja Olechowskiego, Waldemara Pawlaka, Zdzisława Podkańskiego, Krzysztofa Sadurskiego, Romana Sklepowicza, Pawła Soroki, Bogdana Szpryngiela, Ludwika Wasiaka, Józefa Wójcika i Bogusława Ziętka.