Atmowy okręt podwodny "Kursk" powoli odsłania swoje tajemnice. Specjaliści z rosyjskiej prokuratury generalnej odnaleźli i wydobyli z wnętrza wraku część "czarnych skrzynek" rejestrujących pracę urządzeń podwodnego krążownika. Specjaliści sądzą, że mogą one pomóc w wyjaśnieniu przyczyny eksplozji torpedy w przedziale dziobowym jednostki.

REKLAMA

Od zeszłego roku wiadomo mniej więcej jak przebiegał dramat załogi okrętu. Najpierw eksplodowała torpeda przygotowana do wystrzelania w wyrzutni dziobowej jednostki. Po wybuchu w przedziale torpedowym rozszalał się pożar i 135 sekund później wybuchło jeszcze kilka lub kilkanaście torped. Eksplozja była tak potężna, że rozerwała dziób „Kurska”. Okręt osiadł na dno morza i w ciągu kilku godzin wypełnił się wodą. Wczoraj wieczorem wicepremier Ilja Klebanow – kierujący rządową komisją badającą przyczyny tragedii – podkreślił, że nadal rozpatruje się trzy hipotezy przyczyn wybuchu tej torpedy: oprócz awarii samego pocisku, do jego wybuchu mogło dojść z powodu zderzenia z obcym okrętem podwodnym lub z powodu wybuchu miny z okresu II wojny światowej. Tak więc podobnie jak przed rokiem wciąż nie wiemy co zdarzyło się na sekundę przed pierwszą eksplozją.

Z wraku okrętu wydobyto także pięć z 22 rakiet "Granit", służących do niszczenia lotniskowców oraz 45 ciał marynarzy. Rosyjski atomowy okręt podwodny "Kursk" zatonął wraz ze 118 osobami załogi w wyniku eksplozji na pokładzie. Doszło do niej z niewyjaśnionych dotychczas przyczyn w sierpniu zeszłego roku na Morzu Barentsa. Po ponad roku od tragedii wrak - bez części dziobowej - został wydobyty i odholowany do Murmańska.

08:15