Żadnych konsekwencji, żadnych prokuratorskich zarzutów – tak, przynajmniej na razie, wygląda sprawa domniemanej korupcji w zakopiańskim urzędzie skarbowym. Negatywnym bohaterem dziennikarskiego śledztwa „Tygodnika Podhalańskiego” była szefowa placówki. Na razie została zawieszona, a urzędem kieruje naczelnik z Suchej Beskidzkiej.
Ponad tydzień temu gazeta zarzuciła naczelnik Urzędu Skarbowego w Zakopanem branie, a nawet wymuszanie łapówek, oraz otaczanie się zaufanymi ludźmi, którzy nie mieli odpowiednich kwalifikacji do zajmowania ważnych w urzędzie stanowisk. W dzień po publikacji pani naczelnik została zawieszona, a do kierowania urzędem oddelegowano naczelnika z Suchej Beskidzkiej.
Jak się dowiedzieliśmy w resorcie finansów, sprawę wyjaśnia nowy naczelnik wraz z izbą skarbową. Teresa Dejszczyk z krakowskiej skarbówki powiedziała z kolei, że izba nie prowadzi żadnego wewnętrznego śledztwa, bo nie ma do tego uprawnień.
Nowy szef urzędu także nie ukarał nikogo. Według niego zbyt szybkimi decyzjami mógłby skrzywdzić niewinne osoby: Nie jest moją rolą dokonywać na samym początku ruchów, których będę żałował, a które w konsekwencji będą ocenione negatywnie wśród załogi - powiedział RMF Jacek Seremak. Jego zdaniem najważniejsze jest, by opadły emocje i urząd skarbowy wrócił do normalnej pracy.
Śledztwo w sprawie korupcji prowadzi Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu. Do tej pory nikt nie został zatrzymany i nikomu nie przedstawiono żadnych zarzutów. Prokuratura poprosiła Generalnego Inspektora Kontroli Finansowej o skontrolowanie zakopiańskiego urzędu, a jak dowiedział się reporter RMF, śledztwo przejęła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
foto RMF
15:00