Oblodzone wloty powietrza unieruchomiły silniki śmigłowca Sokół, który w styczni spadł w Murzasihlu. Takie ustalenia znalazły się w oficjalnym raporcie Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Pilot popełnił błąd, ale nie ponosi on winy - podkreśla komisja.
Do pamiętnego wypadku maszyny, należącej do Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego doszło podczas akcji ratowania grupy turystów zasypanych przez lawinę nad Morskim Okiem.
W raporcie komisji przyczyna wypadku wskazana jest jednoznacznie: silniki śmigłowca zgasły, bo brak dopływu powietrza zdusił zapłon. Powietrze nie docierało, ponieważ wloty były zatkane przez śnieg i lód.
Sokół ma instalację chroniącą przed oblodzeniem, jednak feralnego dnia nie została ona włączona. W śmigłowcu znajdują się dziesiątki przełączników, które pilot musi uruchomić, by wystartować. W tej sytuacji zagrożenia dla innych ludzi pilot ominął tą czynność. Było to błędem, natomiast nie winą - podkreśla wiceszef KBWL.
To ostatnie zdanie Edmund Klich szczególnie podkreśla, bo gdyby nie zimna krew i umiejętności pilota, helikopter wylądowałby nie na leśnej polanie, ale rozbiłby się na drzewach. A wtedy doszłoby do prawdziwej katastrofy.
20:05