To nie zamach terrorystyczny, ale wypadek był przyczyną eksplozji w Bagdadzie, w której zginęło 17 osób. Amerykanie twierdzą, że wybuchła cysterna, która zderzyła się z autobusem. Wcześniej informowano, że był to samobójczy zamach.

Amerykańscy wojskowi przeprowadzili śledztwo, po czym poinformowali, że na skrzyżowaniu doszło do wypadku, a nie ataku terrorystycznego. Eksplodowała cysterna, która zderzyła się z autobusem, a nie wyładowany dynamitem samochód-pułapka. Nie było żadnych dowodów na istnienie bomby - mówił dziennikarzom kapitan Jason Beck z I dywizji opancerzonej.

Początkowo sądzono, że był to zamach. Twierdził tak chociażby szef policji irackiej w Bagdadzie. W kilka godzin po eksplozji poinformował, że w cysternie zamiast paliwa były materiały wybuchowe. Jego zdaniem, zamach miał być prawdopodobnie wymierzony w posterunek irackiej policji.

Inne źródła policyjne utrzymywały, że do tragedii doszło, gdy cysterna z paliwem wjechała na minę podłożoną na poboczu drogi. Wybuch sprawił, że pojazd stanął w płomieniach. Kula ognia ogarnęła jadący za nim mikrobus. Zginęli wszyscy pasażerowie - ludzie jadący do pracy.

Z kolei cytowany przez agencję France Presse naoczny świadek - sprzedawca warzyw stojący na skrzyżowaniu - przedstawiał jeszcze inny przebieg wydarzenia. Mówi, że widział konwój amerykańskich pojazdów przejeżdżający przez skrzyżowanie i następnie cysternę kierującą się w stronę samochodów wojskowych USA.

Na skrzyżowaniu, gdzie doszło do wybuchu, znajdowało się o tej porze (godz. 6 rano czasu miejscowego) wielu ludzi udających się do pracy. Stąd tak duża liczba ofiar.

07:35