Po wyjściu z klubu parlamentarnego Akcji Wyborczej Solidarność posłów SKL, największym klubem w Sejmie stał się klub Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Upoważnia to wprawdzie tylko do wygłaszania w debatach sejmowych opinii w pierwszej kolejności. Jednak i Sejm ma niepisane obyczaje...

Oprócz regulaminu istnieją też jednak w polskim Sejmie zasady niepisane, a wynikające z tradycji. Jedną z nich jest umieszczenie szefa największego klubu parlamentarnego w najobszerniejszym i najdogodniej położonym gabinecie. Z chwilą, kiedy okazało się, że Marian Krzaklewski nie jest już szefem klubu największego, w Sojuszu Lewicy Demokratycznej pojawiło się hasło - niech odda gabinet! Kto wie, czy nie doszłoby do przejęcia gabinetu przez posłów SLD, gdyby nie stanowcze weto, jakie wobec tych roszczeń postawił Leszek Miller. „Po co robić zamieszanie, już tylko sześć miesięcy do wyborów. Jeżeli mamy się w największym gabinecie zadomowić, to na cztery lata” – mówi Miller. Posłowie w spór nie zaangażowani też woleliby, żeby Krzaklewski w swoim dotychczasowym gabinecie pozostał. Relacje z sejmowych batalii przygotował reporter radia RMF FM Tomasz Skory:

Foto RMF FM

12:00