Z pistoletem i granatem na pokład - polskie promy na Bałtyku mogą stać się łatwym celem ataków. RMF FM odkrył lukę w zabezpieczeniach antyterrorystycznych. 6 lat po zamachach na USA sprawdziliśmy zabezpieczenia antyterrorystyczne w Polsce, a raczej luki w tych zabezpieczeniach.
W jeden rejs prom morski może zabrać nawet 1000 pasażerów, samochody osobowe, ciężarówki i wagony kolejowe. To wymarzony cel dla terrorystów. Ale kontrola na terminalach jest tak słaba, że bez problemów na pokład jednego z największych i najnowocześniejszych promów reporter RMF FM wniósł atrapy dwóch pistoletów oraz granatu ręcznego.
Udowodniliśmy w ten sposób, że cały system zabezpieczeń antyterrorystycznych na morzu to tylko teoria. W praktyce nikt nie sprawdza nawet, co pasażerowie wnoszą na prom.
Kiedy w weekend reporter RMF FM Paweł Żuchowski płynął do Szwecji, na terminalu promowym urządzenie do prześwietlania bagaży pasażerów było wyłączone a jeden funkcjonariusz Straży Granicznej sprawdzał tylko paszporty - niektórych nawet nie otwierał. Na samym promie można było swobodnie poruszać się po pokładach, które w czasie rejsu dla pasażerów są podobno niedostępne. Z podróznymi rozmawiał Paweł Żuchowski:
Wędrując po pokładach, reporter RMF FM trafił też do windy. Dźwig po wyjściu z portu powinien zostać tak zaprogramowany, by osoba postronna nie mogła dostać się na pokład dla samochodów. Ale i o tym zapomniano, a nasz „uzbrojony” dziennikarz kilka razy zjeżdżał na pokład 4. Tam robił zdjęcia, a nawet przykleił naklejkę z logo radia RMF FM, by zostawić po sobie ślad. Jego obecność nie wzbudziła żadnych podejrzeń u uprzejmego pracownika promu – ten, zgodnie z przepisami, powinien wezwać ochronę lub też polecić intruzowi wrócić na pokład pasażerski.
Przedstawiciel armatora zapewniał nas najpierw, że na promie obowiązują wszystkie międzynarodowe przepisy, dotyczące zasad bezpieczeństwa. W to, że nasz reporter wniósł niebezpieczne przedmioty na pokład uwierzył dopiero wtedy, gdy zobaczył zdjęcia.
Jestem zszokowany - powiedział przedstawiciel armatora promu. Będę interweniował. Z resztą to jest nie pierwszy sygnał, że na terminalu w Świnoujściu tego rzeczy mogą się zdarzać. To jest niedopuszczalne - podkreślił.
Grzegorz Gołyński, rzecznik morskiego oddziału straży granicznej widzi sprawę inaczej. Określenie, że jest czy w ogóle nie funkcjonuje zabezpieczenie antyterrorystyczne na promach na podstawie trzech zabawek jest troszeczkę śmieszne. Ja nie będę tutaj się wypowiadał o całym systemie zabezpieczenia granicy morskiej, ponieważ są to informacje niejawne - zaznaczył.
Z kolei Paweł Świąder na warszawskim lotnisku Okęcie pozostawił na chwilę plecak na ławce w terminalu. Jak tutaj była reakcja?
Reporter RMF FM Maciej Pałahicki ujawnił lukę w systemie zabezpieczeń antyterrorystycznych na polsko-słowackiej granicy. Przeniósł przez nią w przebraniu nikaraguańskiego partyzanta pakunek przypominający ładunek wybuchowy.
Z kolei olsztyński reporter RMF FM sprawdzał w jednym z centrów handlowych jakie reakcje wywoła atrapa bomby. Jak się okazało - żadnych.
Mamy procedury antyterrorystyczne, ale zostało jeszcze wiele do zrobienia, by skoordynować działanie służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Polaków. Tak szef MSWiA odpowiedział na pytanie RMF FM, czy jesteśmy przygotowani na wypadek zamachu. Władysław Stasiak widzi też inny poważny problem.
Z kolei Zbigniew Wassermann, koordynator służb specjalnych, deklaruje rewolucyjną czujność: Reagujemy na każde sygnały o zagrożeniu, nawet te dochodzące z zewnątrz - zapewnił minister. To nie znaczy, że jest idealnie, ale myślę, że coraz bardziej poprawia się ten standard i jest on już taki, kiedy o bezpieczeństwie obywateli państwa możemy mówić - dodał Wassermann.