Jest wobec Miłosza S. zarzut umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci osób, które zginęły w pożarze - poinformował w niedzielę wieczorem rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.

W Prokuratorze Okręgowej w Koszalinie rozpoczyna się czynność przesłuchania zatrzymanego mężczyzny. Zatrzymanym mężczyzną jest Miłosz S., któremu w tej chwili ogłaszany jest zarzut, że w sposób umyślny doprowadził do tego, że stworzone zostało niebezpieczeństwo wybuchu pożaru w obiekcie, gdzie znajdował się escape room i w taki sposób, nieumyślnie już z kolei, doprowadził do śmierci osób, które zginęły w pożarze, jaki w tym budynku wybuchł w dniu 4 stycznia tego roku - poinformował rzecznik prokuratury Ryszard Gąsiorowski.

Mamy jako podstawę tego zarzutu stwierdzenie, że pan podejrzany był osobą faktycznie wykonującą czynności w ramach działalności gospodarczej, którą zgłosiła do ewidencji jego najbliższa krewna i był osobą, która przygotowywała wyposażenie pomieszczeń w tych różnego rodzaju pokojach zagadek. I nie zwrócił uwagi na to, że nie ma tam właściwego ogrzewania tych obiektów, i że nie ma tam przede wszystkim dróg ewakuacyjnych, które w razie jakiegoś niebezpieczeństwa pozwalałaby uczestnikom opuszczać pomieszczenie rozrywki - dodał.

27-latkowi grozi do 8 lat więzienia. Rzecznik prokuratury poinformował, że jeszcze w niedzielę prokuratura złoży do Sądu Rejonowego w Koszalinie wniosek o zastosowanie trzymiesięcznego aresztu wobec podejrzanego.

Miłosz S. nie przyznaje się do zarzutu. Nasz klient jest zrozpaczony tym, co się stało. Do zarzutu się nie przyznaje. Nie złożył wyjaśnień z uwagi na to, że nie jest w stanie psychicznie znieść tego ciężaru, który na niego spadł - poinformowali jego obrońcy Wiesław Breliński i Wojciech Janus.

Obrońcy powiedzieli, że Miłosz S. "nie był w stanie odnieść się do niczego, co jest podstawą do postawionego mu zarzutu". Dodali, że ich klient w treści protokołu złożył głębokie kondolencje dla rodzin ofiar. Powiedział jak bardzo jest mu "przykro i jak bardzo nie chciał skutku, który nastąpił".

Poparzony pracownik escape roomu został przesłuchany w charakterze świadka.

Tragedia, która wstrząsnęła Koszalinem

W tragicznym pożarze w escape roomie przy ul. Piłsudskiego 88, który wybuchł w piątkowe popołudnie, zginęło pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic III klasy gimnazjum. Wizytą w pokoju zagadek świętowały urodziny jednej z nich. Ciężko ranny został 25-letni pracownik lokalu.

Z bardzo wstępnych ustaleń wynika, że bezpośrednią przyczyną powstania ognia było rozszczelnienie butli (z gazem), które zostały zainstalowane w piecykach ogrzewających pomieszczenia tego budynku - poinformował w sobotnie przedpołudnie prok. Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Z tego, co zdołaliśmy ustalić, urządzenia były cztery, na pewno były w tzw. poczekalni tego pokoju gier i to tam najprawdopodobniej rozpoczął się pożar - relacjonował.

Jak zaznaczył: Pożar odciął pracownika, który miał czuwać nad obecnymi w obiekcie uczestnikami gry, od możliwości odblokowania drzwi - takie są tragiczne wstępne ustalenia.

Prok. Gąsiorowski podał, że 25-latek "uległ bardzo poważnym poparzeniom". Po obrażeniach ciała, jakie odniósł ten 25-letni mężczyzna, możemy zakładać, że znajdował się w obiekcie, że próbował przyjść pokrzywdzonym z pomocą. Wyraźnie wskazują na to tak głębokie oparzenia: że powstały w momencie, kiedy on próbował przystąpić do akcji gaśniczej, ewentualnie do wyprowadzania pokrzywdzonych z pomieszczeń - podkreślił śledczy.

Przekazał również, że wedle wstępnych wyników sekcji zwłok bezpośrednią przyczyną śmierci nastolatek było zatrucie tlenkiem węgla.

Opracowanie: