Późnym wieczorem strażacy skończyli gaszenie wielkiego pożaru lasu w okolicach Kleszczeli na Podlasiu. Spłonęło około 10 hektarów obszarów leśnych przylegających do Puszczy Białowieskiej. W tym pożarze na szczęście nikt nie ucierpiał.

Jak informuje reporter RMF FM akcja gaszenia pożaru nie była łatwa. Ogień pojawił się m.in. w trudno dostępnym terenie, do tego przez silny wiatr szybko się rozprzestrzeniał. 

W akcji wzięło udział grubo ponad 100 strażaków z 31 zastępów. Dużego wsparcia udzieliły funkcjonariuszom policyjne śmigłowiec Black Hawk z podwieszanym zbiornikiem, zdolnym zabrać trzy tony wody oraz gaśnicze samoloty Lasów Państwowych. 

Dwa dromadery, które były zaangażowane w tę akcję zrzuciły w sumie 14 zrzutów wody po 2000 litrów. Natomiast Black Hawk zrzucił 11 zrzutów po 3000 litrów wody - mówiła na  Justyna Kusy z podlaskiej straży pożarnej.

Spłonęło około 10 hektarów obszarów leśnych przylegających do Puszczy Białowieskiej. W tym pożarze na szczęście nikt nie ucierpiał. 

Policja już wczoraj informowała, że na miejsce skierowano śmigłowiec Black Hawk. "Policyjni lotnicy z wykorzystaniem podwieszanego pod śmigłowiec zbiornika Bambi Bucket, wesprą działania strażaków" - napisała policja na platformie X.

Serwis pożarniczy Remiza.pl informował z kolei, że w czasie akcji spłonął wóz strażacki.