We wrocławskim sądzie zapadł wyrok w głośnej na Dolnym Śląsku sprawie „bombiarzy”. Kilku mężczyzn oskarżono o zamachy bombowe, produkcję ładunków wybuchowych na zamówienie, handel bronią i narkotykami. Przywódca gangu został skazany na 10 lat więzienia, pozostali od 2 do 6 lat.

Przestępczą grupą kierował Tomasz G., chorąży z Wyższej Szkoły Oficerskiej we Wrocławiu. Sędzia Beata Kinsler, przewodnicząca składu sędziowskiego, nie miała wątpliwości, że chodziło o bardzo groźną grupę przestępczą.

Nie budzi wątpliwości sądu, iż doszło do zorganizowania grupy przestępczej o charakterze zbrojnym, którą kierował oskarżony Tomasz G. Wskazują na to wyjaśnienia szeregu oskarżonych. Dodatkowo także zeznania świadków - uzasadniała sędzia.

Chorąży produkował bomby na terenie jednostki, w której służył. Materiały dostarczali mu cywile zatrudnieni w zakładach hutniczych, mieszkańcy Głogowa i Lubina. W ocenie specjalistów były to profesjonalne bomby, sterowane za pomocą pilota. Kosztowały od 1 tys. do 1,5 tys. zł.

Ich odbiorcą był Dariusz S., ps. „Szczena”, członek innego wrocławskiego gangu. On dostarczał bomby walczącym ze sobą gangsterom, także spoza stolicy Dolnego Śląska. Gang wpadł dzięki zeznaniom świadka koronnego. Ładunki wyprodukowane przez wrocławski gang wybuchały trzy razy pod samochodami we Wrocławiu i raz w zakładzie krawieckim w Łodzi.

Foto: Maciej Cepin, Wrocław RMF

15:45