Tysiące lekarzy i pracowników służby zdrowia wyszło wczoraj na ulice Paryża, aby domagać się podwyżki płac. Mieszkańcy Hiszpanii protestowali przeciwko planowanej zmianie biegu rzeki Ebro. Włosi z kolei protestowali przeciwko chęci zdominowania mediów przez premiera Silvio Berlusconiego.
Za dwa miesiące we Francji odbędą się wybory prezydenckie, dlatego lekarze wykorzystują każdą okazję, by przypomnieć o swoich żądaniach. Protesty medyków trwają od kilku miesięcy - władze zaoferowały wprawdzie środowisku medycznemu podwyżki, ale okazały się one niewystarczające.
Z kolei w Barcelonie co najmniej 30 tysięcy osób uczestniczyło w marszu przeciwko projektowi zmiany biegu rzeki Ebro. Zdaniem ekologów, rządowy plan jest katastrofą dla środowiska narodowego. Władze natomiast twierdzą, że odwrócenie biegu wód Ebro oddali groźbę suszy w kilku regionach Hiszpanii. Mieszkańcy Katalonii, Mursji, Aragonu i Walencji wspólnie protestowali przeciwko zmianie biegu rzeki Ebro. „Rzeka jest życiem” – to hasło z ich transparentów.
We Włoszech dziesiątki tysięcy ludzi, trzymając się za ręce, utworzyły kordony obywatelskie wokół siedzib publicznej telewizji w 14 miastach. W ten sposób, symbolicznie, nie chcieli dopuścić do zdominowania telewizji przez premiera Silvio Berlusconiego. Ten polityk i jednocześnie wielki przemysłowiec jest właścicielem wszystkich sieci telewizji prywatnej we Włoszech, a obecnie zmienia personel publicznej włoskiej stacji RAI.
06:10