Na ponad połowie tras bydgoskich tramwajów obowiązują ograniczenia prędkości. Tory po prostu są w fatalnym stanie. Miejski Zakład Komunikacji nie ma pieniędzy na wymianę szyn. Remonty może zaczną się w przyszłym roku.

Niektóre odcinki torów są tak zużyte, że jazda po nich może skończyć się tragicznie. Najgorzej jest na ulicy Fordońskiej, miedzy ulicami Bałtycką a Kijowską.

To nie wynika z tego, że prąd jest zły w sieci, tylko to wynika z tego, że torowisko jest w takim stanie, że może grozić katastrofą - tłumaczy szef bydgoskiego MZK Roman Dębek.

Zakład chciał wycofać niektóre linie tramwajowe, między innymi z najniebezpieczniejszego odcinak torów. Radni jednak nie spieszą się z podjęciem odpowiednich decyzji. Pieniądze na remonty torowisk pojawią się być może w przyszłym roku. MZK chce się starać także o pieniądze z Brukseli.