Gdyńska policja zatrzymała wczoraj grupę nastolatków, autorów fałszywego alarmu bombowego w szkole. Trzem chłopcom i dziewczynie grozi dozór policyjny lub poprawczak. Ich rodzice pokryją koszty ewakuacji i policyjnej akcji.
"W szkole jest bomba. To nie żarty, wszystkie dzieci wylecą zaraz w powietrze" - usłyszał w słuchawce telefonu dyżurny gdyńskiej policji. Po tych słowach połączenie się urwało. Na wskazanym miejscu zjawili się pirotechnicy, policja, straż pożarna i pogotowie. Ze szkoły ewakuowano kilkaset osób.
Po kilku godzinach okazało się, że alarm był fałszywy, szybko złapano też sprawców głupiego dowcipu. Na terenie szkoły zatrzymano trzech chłopców i jedną dziewczynę. Wszyscy mają po 14 lat i przyznali się do winy. Jak się okazało, dzwonili z budki telefonicznej podczas przerwy w zajęciach. Tłumaczyli policjantom, że chcieli w ten sposób skrócić sobie lekcje.
Teraz zajmie się nimi sąd rodzinny. Nastolatkom grozi dozór kuratora lub nawet poprawczak, a ich rodzicom pokrycie kosztów akcji, które szacuje się na kilka tysięcy złotych.
foto Archiwum RMF
05:30
