Palestyński terrorysta - samobójca wysadził się w powietrze w kawiarni w izraelskim miasteczku Kiriat Mockin koło Hajfy. Jest on jedyną śmiertelną ofiarą tego zamachu. Według tamtejszej policji, rannych zostało co najmniej 15 osób. Na szczęście większość z nich nie odniosła poważnych obrażeń.

Do zamachu przyznał się Islamski Dżihad, terrorystyczne ugrupowanie palestyńskie finansowane przez Syrię i Iran. "Odpowiedzialność za ten kolejny okropny zamach, do którego doszło dziś w Izraelu spada wyłącznie na barki Jasera Arafata. Zapalił on zielone światło dla Islamskiego Dżihadu i Hamasu, by przeprowadzali samobójcze zamachy w Izraelu. Nie robi on niczego, by powstrzymać terror" - powiedział izraelski minister Danny Naveh. Izraelskie służby bezpieczeństwa obawiają się, że w pobliżu miejsca eksplozji może być jeszcze samochód pułapka. Dlatego usunięto gapiów i ogrodzono sąsiednie ulice. Zaledwie przed czterema dniami doszło do krwawego zamachu w centrum Jerozolimy. Palestyński terrorysta odpalił ładunek wybuchowy w zatłoczonej restauracji zabijając siebie i 15 innych osób. W odpowiedzi na zamach Izrael zamknął biura Organizacji Wyzwolenia Palestyny w Jerozolimie Wschodniej.

Izrael zakazał działalności przedstawicieli Autonomii Palestyńskiej na terenie Jerozolimy Wschodniej. Chodzi o zamknięte dziś palestyńskie centrum telekomunikacji oraz o biura Organizacji Wyzwolenia Palestyny, zajęte przez izraelską policję i służby specjalne kilkanaście godzin po ataku w Jerozolimie. Zdaniem władz Izraela, biura OWP były w rzeczywistości centrum działalności terrorystycznej. "Znaleźliśmy tam materiały wybuchowe, broń i dokumentację dotyczącą izraelskich służb bezpieczeństwa” - tłumaczy Dore Gold, rzecznik izraelskiego rządu. Przed zamkniętymi biurami OWP stale dochodzi do demonstracji Palestyńczyków.

Foto Archiwum RMF

20:10