Ponad sześć godzin trwały w nocy uliczne walki policji z grupami azjatyckiej młodzieży w brytyjskim Leeds. Miasto wygląda tak jakby miejscami przeszła przez nie trąba powietrzna. zniszczonych jest wiele samochodów i sklepów. Mimo, że starcia były gwałtowne nie było ciężko rannych. Lekko poturbowanych jest najwyżej pięć osób.
Do zamieszek w Leeds doszło po tym jak policja zatrzymała siedemnastoletniego agresywnie zachowującego się Azjatę. Imigrant z Bangladeszu został bardzo brutalnie potraktowany - w czasie zatrzymania został pobity na oczach mieszkańców jego dzielnicy i obezwładniony gazem paraliżującym. To zbulwersowało mieszkańców dzielnicy, którzy twierdzą, że zamieszek można było uniknąć: "Wiedzieli, że może dojść do czegoś takiego już kilka dni temu. Powinni byli zjawić się wcześniej, postarać się uspokoić ludzi, wyciszyć nastroje a nie czekać aż zrobi się gorąco i wtedy wysyłać oddziały policji. To nie jest najlepszy sposób". Przed dwoma tygodniami do podobnych, gwałtownych rozruchów na tle rasowych doszło w Oldham, koło Manchesteru. Wtedy zamieszki trwały aż trzy noce z rzędu. Rannych zostało 30 osób, 40 zostało aresztowanych.
Zamieszki wybuchły zaledwie na kilkadziesiąt godzin przed wyborami powszechnymi w Wielkiej Brytanii. Ostatnie sondaże wskazują na znaczną przewagę rządzącej Partii Pracy premiera Tony'ego Blaira. Konserwatyści wciąż jednak nie tracą nadziei tym bardziej, że w ostatnich dniach poparcie dla Partii Pracy sporo stopniało. Partia Tony'ego Blaira przygotowała się do ostatniego natarcia przeciwko największemu wrogowi - jest nim apatia wyborców. Dlatego będzie "bombardować" swych zwolenników. Zaplanowano wykonanie 250 tysięcy telefonów, rozesłanie dziesięciu milionów ulotek, i wysłanie trzydziestu tysięcy e-maili i stu tysięcy SMS-ów.
foto EPA
08:25