"Nigdy wcześniej nie zagrałam w thrillerze. Zawsze o tym marzyłam, bo to nie lada sztuka" - mówiła Keira Knightley na konferencji przed wczorajszą premierą szpiegowskiego dreszczowca "Jack Ryan. Teoria chaosu". Na czerwonym dywanie pojawili się także grający w tym filmie Chris Pine i reżyser Kenneth Branagh.
Keira Knightley: Dlaczego się dałaś się namówić na ten film? Nigdy wcześniej nie zagrałam w thrillerze. Zawsze o tym marzyłam, bo to nie lada sztuka. W tym gatunku akcja miesza się z narracją. A żeby to wszystko zagrało, musi być z głową pomyślane i napisane.
W filmie nie jesteś tylko księżniczką czkającą na to, aż wybawi ją z opresji jej książę. Czy miało to znaczenie?
Kiedy skończyłam grać w "Annie Kareninie", zdałam sobie sprawę, że zazwyczaj biorę rolę bohaterki, która na ekranie umiera albo przytrafia się jej coś strasznego. Tak przynajmniej było przez ostatnie 5 lat. Zamarzyła mi się zmiana na coś lżejszego. To trochę zaważyło na mojej decyzji. Bardzo też spodobał mi się scenariusz. Przeczytałam go jednym tchem. Poza tym Ken mnie namawiał: "Nie daj się prosić" - mówił. Więc się zgodziłam.
W związku Kathy i Jaka na ekranie najbardziej intrygowało mnie to, co się dzieje, gdy pojawia się jakaś tajemnica. Coś o czym nie można rozmawiać, co potencjalnie może ludzi rozdzielić, nawet jeśli się kochają. Interesowało mnie, co może wówczas się stać z taką parą. Ważną częścią fabuły jest również to, co dzieje się z ludźmi, którzy pracują w tajnych służbach. Jaką cenę ponoszą z powodu swej pracy...
Jesteś jedyną kobiecą postacią w tym filmie, oprócz recepcjonistki w hotelu i sprzątaczki.
Jest jeszcze Katia. Ale wiem o co Ci chodzi (chodzi o główną, znaczącą postać).
Chcę cię zapytać, czy bycie jedyną kobietą na ekranie czy na scenie w teatrze, jest dla ciebie przeszkodą czy świetnie się odnajdujesz w takiej roli?
Miałam szczęście, że pracowałam w swojej karierze z wieloma kobietami. Nie ma dla nas wielu dobrych ról. Jest ich o wiele mniej niż dla mężczyzn. Więc konkurencja jest spora. Miałam szczęście, że dostałam tę role.
Chodzi mi o to, czy odczuwasz szczególną odpowiedzialność, ponieważ jesteś w fabule jedyną kobietą?
O rany! Nie. A powinnam była ją czuć? Generalnie w takich filmach jak ten jest tylko miejsce na jedną ważną kobiecą rolę. Ale skoro pytasz, nie czułam jakiejś specjalnej odpowiedzialności. Świetnie dogadywałam się na planie z facetami. Sprawiało mi to przyjemność A może powinnam była czuć coś więcej? Nie wiem.