W jednym z urzędów pocztowych na przedmieściach Paryża panikę i alarm wywołała koperta, z której wysypał się dziwny różowy proszek. Jak się później okazało, podejrzaną substancją były zasuszone i sproszkowane... odchody słonia.
Budynek poczty natychmiast ewakuowano, a wszystkie osoby, które miały kontakt z przesyłką, przewieziono do szpitala na badania i obserwację. Podejrzany list przejęli policyjni eksperci. Testy na szczęście wykazały, że zamiast substancji chemicznej czy bakterii wąglika, w kopercie znajdowały się właśnie odchody słonia.
Przesyłka adresowana była do mieszkającego w Paryżu imigranta ze Sri Lanki, który – jak się okazało – wykorzystywał proszek do obrządków religijnych.