Dzień po ogłoszeniu przez prezydenta Busha planu walki z przejawami nieuczciwości w działaniu wielkich koncernów, do sądu wpłynął pozew przeciwko jego najbliższemu współpracownikowi - wiceprezydentowi Stanów Zjednoczonych Dickowi Cheney’owi.

Niezależna grupa ekspertów twierdzi, że Halliburton – w czasie, kiedy kierował nim Dick Cheney – zawyżył swe dochody o 445 milionów dolarów. Miało to polegać na księgowaniu wydatków, ponoszonych na rozbudowę sieci naftowej jako inwestycji kapitałowych.

W tej sprawie toczy się niezależne dochodzenie Komisji Papierów Wartościowych. Nie zapadły w nim jeszcze żadne ustalenia. Rzecznik Białego Domu oświadczył wczoraj, że zarzuty są nieuzasadnione.

Przedstawiciele obecnego kierownictwa Halliburtona zapewniają, że wszelkie niejasności zostaną wyjaśnione. Co gorsze dla Cheneya, kontrolą ksiąg koncernu zajmowała się wtedy firma Arthur Andersen, uznana już winną między innymi fałszowania ksiąg Enronu.

Na światło dzienne wyszło ostatnio promocyjne nagranie wideo, w którym przyszły wiceprezydent chwali usługi Andersena.

Administracja będąca już pod ostrzałem, po fali ostatnich skandali, ze względu na swe bliskie związki z wielkim biznesem ma więc kolejne problemy. Jeśli zarzuty miałyby się potwierdzić, obóz prezydencki stanie przed kolejnymi wyborami w obliczu bardzo poważnych kłopotów.

06:35