O. Hejmo nie był jedynym informatorem SB w otoczeniu Kurii Rzymskiej. Historycy IPN, którzy opracowali raport o jego działalności, zdradzili, że także inni Polacy pracowali dla służb specjalnych PRL.
Sytuacja jest podobna do sprawy ojca Hejmo - dowiadujemy się, że byli agenci, że są odpowiednie dokumenty, ale konkretne nazwiska nie padają.
Niektórzy z nas nawet wiedzą, kto to był, ale ze względu na to, że nie mamy dowodów takich bardzo twardych, takich nazwisk nie podajemy - mówi Jan Żaryn, który swoją wypowiedzią wywołał ogromną falę spekulacji.
Andrzej Grajewski powiedział nam wczoraj, że afera związana z osobą o. Hejmo nie jest największym skandalem agenturalnym Kościoła katolickiego w Polsce. Współautor specjalnego raportu IPN jednak żadnych nazwisk nie podał.
W polskich diecezjach zaczynają powstawać komisje, które mają badać inwigilację Kościoła. Wielu hierarchów podkreśla, że ich celem nie jest lustracja lecz poznanie prawdy.
Jedną z takich komisji powołał abp Sławoj Leszek Głódź, który uważa jednak, że poznanie konkretnych nazwisk nie jest najważniejsze. Nie jest dobrą rzeczą karmienie publiki oczekiwaniem na jakieś dokumenty, bo wszyscy wiedzą, że jest ich tysiące - stwierdził arcybiskup.
Trudno nie oprzeć się jednak wrażeniu, że Kościół nie chce zbyt szybko upubliczniać „czarnych kart” swojej historii. Relacja reportera RMF, Przemysława Marca:
Historykom i specjalnym komisjom trudno będzie dociec całej prawdy, ponieważ większość dokumentów dotyczących agentury w Kościele została zniszczona na przełomie lat 80. i 90.