Siedem lat po tragicznym pożarze hali Stoczni Gdańskiej wciąż są ludzie wymagający opieki lekarskiej. W pożarze, który wybuchł podczas koncertu rockowego zginęło siedem osób, a poparzonych zostało około 300. Władze województwa pomorskiego, nauczone smutnymi doświadczeniami, chcą wybudować Pomorskie Centrum Leczenia Poparzeń.
Dzisiaj, po hali pozostał jedynie mur. W miejscu gdzie kiedyś było jedyne wyjście ewakuacyjne wisi tablica pamiątkowa. Nasz reporter właśnie tam spotkał się z Tomkiem, który 7 lat temu miał szczęście i zdołał do niego dojść. Dziś ma blizny na twarzy, rękach, plecach i nogach. Ale to nie jedyne blizny - w kinie, Tomek na każdym seansie siada przy wyjściu: „Dopiero mój kolega zwrócił uwagę gdzie usiadłem. Mówi: Zobacz, to chyba jakiś syndrom. To faktycznie może być nieświadome”. Wielu poparzonym nie można niestety już pomóc: „Szansa niestety jest coraz mniejsza i wiadomo, że niektórzy nigdy nie wrócą do absolutnej normy jak sprzed pożaru” - mówi dr Hanna Tusińska. Lekarka mówi, że marzy o utworzeniu Pomorskiego Centrum Leczenia Poparzeń. Być może już niedługo takie właśnie centrum powstanie - władze województwa pomorskiego, nauczone smutnymi doświadczeniami, chcą je wybudować. Niestety, są trudności - koszt takiej inicjatywy to ponad 2 miliony złotych.
foto Kamil Szyposzyński RMF
13:20