Afera czołgowa wybuchła w Gdańsku. Miasto postanowiło sprzedać czołg T-34, który stoi przy jednej z głównych arterii. Wściekli kombatanci ruszyli z odsieczą przedmiotowi kultu. Okazało się jednak, że cała sprawa to nieporozumienie.

Na czołgu ustawiono tablicę „nieruchomość na sprzedaż”, podano też numer urzędu miasta. Jednak w magistracie nikt nic nie wiedział o sprzedaży czołgu: Jestem zszokowana, bo my naprawdę czołgu nie sprzedajemy - powiedziano reporterowi RMF.

Okazało się, że to jakiś dowcipniś zdjął tablicę z budynku, który faktycznie miasto wystawiło na sprzedaż i postawił ją na czołgu. Kombatanci, nie wiedząc, że to żart po prostu wybuchli gniewem: To jednak nie powinno się tego niszczyć, bo ludzie jednak przelewali krew, ginęli i powinno się pamiętać o tych ludziach.

Teraz możemy wszystkich uspokoić – czołg nie zostanie sprzedany i będzie stał do czasu... aż nie zje go rdza, która już mocno daje mu się we znaki.

14:00