Zapowiadane na dziś podpisanie porozumienia o częściowym oddłużeniu największej stołecznej fabryki - Żerania, miało przesądzić o przekształceniu zakładu w nową spółkę. Na przeszkodzie stanął jednak sprzeciw koreańskich przedstawicieli Daewoo.
Koreańczycy nie zgodzili się na wdrożenie programu naprawczego. Gdyby nie gwałtowny sprzeciw załogi, najprawdopodobniej już wczorajsze walne zgromadzenie przesądziłoby o upadłości Żerania.
Możliwe, że Koreańczycy rzeczywiście mieli za mało czasu na poznanie szczegółów programu dla Żerania. Nie można jednak odrzucić innego scenariusza, że Koreańczykom nie zależy na uratowaniu żerańskiej fabryki. Mając 90. procent udziałów, mogą zablokować wszelkie zmiany: Oczywiście można zakładać takie stanowisko, ale w tym momencie musielibyśmy przyjąć maksimum złej woli z drugiej strony, a takiego założenia nie chcemy absolutnie czynić - mówi wiceminister Jacek Piechota.
Ale nawet wiceminister musi przyznać, że zastanawiające jest, iż wcześniej Koreańczycy nie zgłaszali wątpliwości, a znali program w szczegółach już od 18 sierpnia. O tym, jak jest naprawdę, przekonamy się po wyniku rozmów, na które nasza delegacja wybiera się do Seulu.
Zarówno zarząd, jak i pracownicy są pewni, że po oddłużeniu fabryka będzie w stanie kontynuować produkcję i są chętni na kupowanie samochodów z Żerania: Dlatego bronimy swoich miejsc pracy, bo mamy gdzie produkować - mówią.
Żeby jednak Żerań tą drogą wyszedł na prostą, potrzeba co najmniej kilku lat. Być może Koreańczycy nie chcą czekać i uważają, że upadłość pozwoli im szybciej odzyskać wielomiliardowe długi. Eksport prawie stu tysięcy aut na samą tylko Ukrainę - o czym mówi się już od kilku dni - pozwoliłby żerańskiej fabryce przeżyć.
17:10