Resort skarbu i Nafta Polska szykowały zmiany własnościowe w 6 zadłużonych na prawie 2,5 mld zł zakładach chemicznych. Na drodze stanął jednak minister finansów i jego rozporządzenie, które może przekreślić plany ratowania branży chemicznej.

Branża chemiczna jest w Polsce bardzo ważna. Pod względem wartości sprzedaży jest na trzecim miejscu - po przemyśle spożywczym i energetyce. Jednak jej sytuacja - choć jeszcze nie katastrofalna - nie jest najlepsza. By zakłady chemiczne nie podzieliły losu zamykanych kopalń czy hut, trzeba je szybko sprywatyzować. Jest już nawet gotowy program, są zainteresowani kupnem inwestorzy.

Niestety prywatyzacja zakładów chemicznych może zostać wstrzymana, a to za sprawą rozporządzenia ministra finansów, które weszło w życie kilka dni temu.

Wszystko zaczęło się od kontroli paliw na stacji benzynowej. I choć brzmi to dziwnie, wyniki tej kontroli rykoszetem trafiły w branżę chemiczną. By zablokować nielegalne rozcieńczanie paliw Ministerstwo Finansów nałożyło VAT i akcyzę na wszystko, co może trafić do benzyny, m.in. na surowce, które wykorzystują przeznaczone do prywatyzacji zakłady.

Tylko jeden z zakładów przeznaczonych do prywatyzacji - bydgoski ZACHEM - na pomyśle ministra finansów traci miesięcznie ponad 2,5 miliona złotych. Jak dodaje Wojciech Lubiewa-Wieleżyński szef Izby Przemysłu Chemicznego, zakłady są mocno już zadłużone, a żaden bank nie przyzna im większych kredytów. W takiej sytuacji trudno więc sobie wyobrazić, aby branżę chemiczną można było skutecznie ratować.

I Skarb Państwa zamiast sprzedać teraz w miarę dobre zakłady za dobrą cenę, wkrótce będzie mógł wystawić bankruty za cenę złomu...

CO STANIE SIĘ Z ZAŁOGAMI ZAKŁADÓW PO PRYWATYZACJI?

Wśród 6 wytypowanych zakładów, w których pracuje 13 tys. ludzi, znalazły się m.in. puławskie Azoty. Reporter RMF odwiedził także zakłady w Tarnowie.

15:10