Transparenty z napisem "Strajk okupacyjny" wiszą na wszystkich bramach wejściowych do zakładu Daewoo Nysa-Motor. Od wczoraj, kontrolę nad przedsiębiorstwem sprawuje komitet protestacyjny. Pracownicy nyskiej firmy zbuntowali się, bo od grudnia nie dostają wypłat.

Na zaległe pensje czeka ponad 900 osób. Sytuację pogorszyła - zdaniem protestujących - decyzja zarządu firmy o ogłoszeniu upadłości. Szef zakładowej Solidarności uważa, że firmę można uratować. Zdaniem Józefa Pałysa, zadłużenie nyskiego zakładu wcale nie jest tak duże, żeby ogłaszać upadłość. Od stycznia jednak z taśm nie zjechało ani jedno auto.

Zakład produkował ostatnio polonezy truck i citroeny berlingo oraz C-15. Według wiceministra gospodarki, to właśnie produkcja wszystkich wersji poloneza mogłaby uratować nyską firmę. Szkopuł w tym, że firma matka nie ma na to pieniędzy, a potrzeba ich - zdaniem Macieja Leśnego - prawie 50 milionów złotych. Wiceminister ujawnił też w rozmowie z radiem RMF w jaki sposób podpisano w Seulu umowę, która ma uratować Daewoo FSO na Żeraniu:

W "Nowej Małej Firmie" znajdzie pracę 2,5 tysiąca ludzi z trzech tysięcy obecnie pracujących. New Small Company ma produkować około 120 tysięcy samochodów rocznie.

foto Piotr Moc RMF Nysa

07:15