Śledztwo w sprawie tragicznych wydarzeń, jakie rozegrały w Stanisławowie i Stryju w czerwcu 1941 roku prowadzi katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Chodzi o wymordowanie w tamtejszych więzieniach kilkuset więźniów – głównie politycznych.
Dziś miejscowości te znajdują się na terytorium Ukrainy, kiedyś na polskich Kresach Wschodnich.
Więźniów zabili w 1941 roku Rosjanie, którzy uciekali przed zbliżającymi się oddziałami niemieckimi. Rosjanie wycofali się w popłochu, w związku czym nie zdążyli zabić wszystkich. Część więźniów zdołała uciec z tego więzienia przed wkroczeniem Niemców na teren miasta - mówi prokurator Andrzej Majcher.
Świadkowie tragedii żyją teraz m.in. w Katowicach, Gliwicach i Bytomiu. Część z nich nie chce wspominać tego co przeszli. Inni opowiadają tylko o życiu więziennym na wiele dni przed egzekucją. Są też tacy, którzy stali w kolejce do łaźni, gdzie dokonywał się mord, ale tego dnia zakończono mordowanie zanim ich zaprowadzono. Przy czym oni nie mieli świadomości po się ich tam prowadzi - dodaje Mejcher.
Wiadomo, że wszystko to działo się na podstawie pisemnego rozkazu wydanego przez Berię. Jednak – jak przyznaje Majcher - najprawdopodobniej bezpośrednich sprawców zabójstw nie uda się ustalić. Dlatego zgromadzony przez IPN materiał będzie miał przede wszystkim znaczenie historyczne.
Prowadzący śledztwo prokuratorzy katowickiego IPN-u poprosili już Niemców o pomoc w odszukaniu materiałów dokumentalnych dotyczących tamtych wydarzeń. Z zeznań świadków wynika, że po wkroczeniu na teren więzień, oddziały niemieckie dokumentowały to, co tam odkryły, między innymi robiąc zdjęcia.
17:10