Rząd przyjął projekt budżetu na 2004 rok. Najwyższy czas, bo Rada Ministrów ma czas do końca września na złożenie projektu w Sejmie. Tak też będzie - projekt ma wpłynąć do parlamentu we wtorek. Nie jest to jednak budżet milionów Polaków.
W budżecie nie ma nowości - wszystkie założenia są przepisane z wcześniejszego projektu, na przykład deficyt wyniesie aż 45,5 miliarda złotych, czyli najwyższą z zakładanych granic. Do państwowej kasy ma wpłynąć ponad 152 miliardy złotych. Wydatki wyniosą ponad 198 miliardów. Projekt zakłada, że bezrobocie minimalnie spadnie i wyniesie 17,8 procent.
Zdaniem niezależnych ekonomistów tak skonstruowany budżet nieuchronnie skończy się budżetową katastrofą, na miarę tej w Argentynie. Głos w sprawie budżetu zabrał między innymi Dariusz Rosati z Rady Polityki Pieniężnej. Jego zdaniem jeśli rząd nie ograniczy wzrostu deficytu, grozi to bałaganem finansów publicznych, odpływem kapitału zagranicznego, a także bolesnym cięciem wydatków.
Minister gospodarki Jerzy Hausner nie przyjmuje jednak krytyki i odrzuca sugestie o grożącym nam kryzysie: Analitycy, którzy powinni być przede wszystkim obserwatorami i to cichymi obserwatorami, pisać raporty na użytek właścicieli – głównie specjalizują się w publicznym krytykowaniu i tak jakby chcieli być aktorami tej sceny. Jak ktoś chce być aktorem nich wygra demokratyczne wybory, a następnie weźmie odpowiedzialność. To jest bardzo prosty mechanizm w każdym demokratycznym systemie.
Zadowolony z budżetu jest również premier: Budżet zawiera trzy priorytety - są to przyspieszony wzrost gospodarczy, korzystna integracja z Unią Europejską, zwiększona finansowa samodzielność jednostek samorządu terytorialnego
11:20