Tajwański odrzutowiec z ponad 170 osobami na pokładzie musiał na kilka godzin zatrzymać się w Seattle z powodu anonimowego telefonu, że samolotem podróżuje osoba z ospą.
W ostrzeżeniu nie wyjaśniono, czy chodzi o pasażera zarażonego tym groźnym wirusem, czy też o kogoś, kto przewozi zarazki, na przykład po to, by przeprowadzić atak terrorystyczny. W Seattle pasażerowie musieli opuścić Boeinga, a na jego pokład weszli agenci federalni. W tym samym czasie lekarze przebadali podróżnych. Okazało się, że to nie ospa, a zwyczajna grypa, której nabawił się jeden z pasażerów. Wystarczyło to jednak, by wywołać alarm. Od zamachów z 11 września i późniejszych atakach z użyciem bakterii wąglika, amerykańskie władze niezwykle poważnie traktują wszelkie informacje o osobach, które zachowują się podejrzanie.
18:05