Coraz bardziej nerwowo robi się w gospodarce Polski i zachodniego świata. Na Wall Street poniedziałek był dniem dużej wyprzedaży. Wyraźnie spadały też kursy akcji na giełdach w Europie, w tym w naszym kraju. Na rynku bitcoina i innych kryptowalut doszło do paniki.
W poniedziałek traciły na wartości waluty uważane za bardziej ryzykowne, w tym złoty. Nasz pieniądz w jeden dzień stracił do dolara ponad dwa procent wartości. Oznacza to, że dolar zdrożał od poniedziałkowego rana o 10 groszy - kosztuje już 4 złote i 48 groszy.
Ta nerwowość na świecie poprzedza wtorkową decyzję Federalnego Komitetu Otwartego Rynku, czyli amerykańskiego odpowiednika Rady Polityki Pieniężnej i jest związana z kolejnymi danymi świadczącymi o przyspieszeniu inflacji oraz słabnięciu wzrostu gospodarczego. Coraz częściej pojawia się słowo stagflacja - czyli połączenie inflacji z gospodarczym zastojem.
Podobne prognozy znacznego spowolnienia wzrostu dotyczą też polskiej gospodarki. W takiej sytuacji rządowi przyjdzie dziś zająć się projektem założeń budżetu państwa na przyszły rok.
Przygotowany przez Ministerstwo Finansów projekt ma być podstawą dla ustawy budżetowej.
Budżet na ten rok krytykowany jest od początku - jako kompletnie nierealistyczny. Założono w nim kilka razy niższą inflację niż mamy w rzeczywistości.