Nawet 50 osób mogło zginąć w porannej eksplozji w moskiewskim metrze - to najnowszy bilans ofiar, podawany przez pracujących na miejscu ratowników. Wybuch spowodował prawdopodobnie zamachowiec-samobójca - twierdzą władze stolicy Rosji.
Do wybuchu doszło w tunelu kolei podziemnej, w drugim wagonie pociągu, między stacjami Awtozawodskaja i Paweletskaja. Pociąg ruszył ze stacji i wjechał ok. 500 metrów w głąb tunelu, kiedy doszło do wybuchu. Moskiewskie władze twierdzą, że był to zamach terrorystyczny. Kilka minut po godzinie 9 (naszego czasu) korespondent RMF relacjonował z miejsca tragedii:
Andrzej Zaucha rozmawiał z ludźmi, którzy byli w metrze. Większość z nich usłyszała huk, początkowo nikt jednak nie pomyślał, że to wybuch. Pociąg zaczął ostro hamować, ale przejechał jeszcze 100 metrów.
Wiele osób zostało rannych, liczby ofiar nie znam. Wybuch nastąpił w drugim wagonie. Motorniczy mówił, że widział wiele ciał ofiar. Bardzo długo czekaliśmy na otwarcie się drzwi pociągu. Kiedy to wreszcie nastąpiło, mogliśmy się wydostać. Szliśmy około dwa kilometry, by wyjść na powierzchnię, była ogromna panika, ludzie krzyczeli - mówiła kobieta, świadek tragedii. Inni świadkowie mówią o gęstym dymie, który spowił tunel, twierdzą jednak, że nie doszło do pożaru.
Rosyjski prezydent Władimir Putin nazwał eksplozję zamachem terrorystycznym, a terroryzm plagą, która zagraża XXI stuleciu.
Najpoważniejsze zamachy bombowe w stolicy Rosji od roku 1999
15:05