Ani Orlen, ani Lotos nie złożyły żadnej wiążącej deklaracji wzięcia na swój koszt nowego podatku paliwowego - ustalili reporterzy RMF FM.
Wczoraj politycy Prawa i Sprawiedliwości twardo zapewniali, że przez nowy podatek - 25 groszy za litr - paliwa nie podrożeją. Najdalej poszedł poseł PiS Dominik Tarczyński, który wręcz zdecydowanie stwierdził, że Orlen i Lotos obniżą ceny.
Spółki twierdzą, że o żadnej takiej obietnicy wzięcia na siebie podatku nie może być mowy. Oczywiście oficjalnie Orlen i Lotos nie chcą komentować tej sytuacji, bo tymi spółkami kierują przecież nominaci rządu i za głos sprzeciwu zapewne straciliby pracę. Nieoficjalnie natomiast spółki przyznają: obietnica pokrycia przez nas nowego podatku byłaby nieodpowiedzialna - wbrew temu co mówią politycy.
W mocy zostaje więc komunikat Orlenu sprzed kilku dni, że "wprowadzenie opłaty paliwowej nie musi oznaczać wzrostu cen paliw". Nie musi, ale może.
Co więc będzie z cenami paliw? Spółki paliwowe twierdzą, że mają spore zapasy taniej ropy, więc przez 2-3 miesiące od wejścia w życie nowej ustawy ceny rzeczywiście rosnąć nie muszą.
Kłopot będzie jednak później, jeżeli - jak to często się zdarza - złoty nagle straci na wartości albo ropa podrożeje. Wtedy paliwo automatycznie podrożeje, a kierowcy odczują dodatkowo te 25 groszy nowego podatku.
(az)