Na koniec czarnego tygodnia inwestorzy na całym świecie założyli różowe okulary. Ceny akcji zawróciły i wspinają się w górę - najszybciej na rynkach, na których spadki były największe. Parkietom pomogło m.in. wprowadzenie zakazu stosowania "krótkich sprzedaży" w Wielkiej Brytanii.
Akcje niektórych brytyjskich banków podskoczyły nawet o 32 procent. Być może dlatego, że maklerom zakazano dokonywać tak zwanych krótkich sprzedaży. Zasada ta była bardzo prosta i kusząca.
Inwestor pożyczał z biura maklerskiego akcje, licząc na to, że stracą one na wartości. Następnie sprzedawał je i czekał. Gdy ich cena spadała, kupował je ponownie, osiągając zysk i oddawał pożyczone akcje z powrotem. Ich właściciel nic nie tracił, a spekulujący w ten sposób inwestor zarabiał krocie.
Ta strategia inwestycyjna budziła duże kontrowersje, ponieważ opierała się na założeniu, że akcje idą w dół raczej niż w górę. Urząd regulujący brytyjski rynek finansowy uznał, że w obecnym klimacie nie można pozwolić sobie na tego typu działania. I tak będzie aż do stycznia.