Brytyjska Izba Gmin nie będzie miała własnego kota. Plany zakupienia zwierzaka zostały storpedowane przez byłego ministra spraw zagranicznych Robina Cooka. Kot miał być ekologicznie poprawną pułapką na myszy. W brytyjskim parlamencie grasują bowiem hordy gryzoni.

Robin Cook pełni obecnie funkcję przewodniczącego Izby Gmin. Jego zdaniem żywa pułapka na gryzonie byłaby tylko źródłem problemów. Kot wylegiwałby się na wygodnych fotelach, przeznaczonych dla parlamentarzystów, a politycy – jak obawia się pan przewodniczący – tylko rozpieszczaliby pupilka smakołykami.

Ku zdumieniu deputowanych Robin Cook zasugerował jednocześnie, iż Izbie Gmin przydałby się ochronny pies. Pan Cook nawiasem mówiąc jest właścicielem dorodnego teriera. Brytyjczycy znani są z zamiłowania do zwierząt. Lubią także wysuwać kontrowersyjne propozycje na najwyższym szczeblu, w tym i parlamentarnym.

12:45