O 324 proc. więcej musi zapłacić za dostawy energii elektrycznej niewielka gmina na Mazowszu – Belsk Duży. Równie trudna sytuacja dotyczy Bydgoszczy, jak i wielu innych miast. A ceny prądu to nie jedyne zmartwienia samorządowych skarbników. Efekty drożyzny odczujemy na własnej skórze.
Kolejne samorządy rozpisują przetargi na zakup dostaw energii elektrycznej na potrzeby samorządu, jak i jednostek podległych. Każdy samorząd robi to w innym czasie, to zależy od dotychczas podpisanych umów. Ci, którzy akurat zakontraktowali dostawy prądu w zeszłym roku, mieli dużo szczęścia, bo wtedy rynkowe wzrosty nie były tak duże. Ale wszystko się wyrówna - za kilka miesięcy, gdy w takich samorządach skończą się umowy, trzeba będzie rozpisać przetargi i wtedy szok cenowy może być jeszcze większy niż 300 procent.
Gmina Belsk Duży leży na Mazowszu, nieopodal Grójca. Zamieszkuje ją 6,5 tysiąca osób. W tym tygodniu zakończono procedurę przetargową - otworzono oferty i podpisano nową umowę.
Mieliśmy umowę podpisaną w pod koniec 2020 roku, na półtora roku, jest ważna do końca czerwca - mówi dziennikarzom RMF FM Sławomir Musiałowski, który w gminie odpowiada za zamówienia publiczne.
Płacimy obecnie 352 złote brutto za jedną megawatogodzinę. Od 1 lipca do końca lipca, bo wtedy będzie obowiązywała stawka podatku VAT - 5 proc., będziemy płacić 997,55 zł brutto/MWh, a następnie od sierpnia do końca trwania umowy, tj. 31 stycznia 2023, gdzie VAT wyniesie już 23 proc., będziemy płacili 1145,13 zł brutto/MWh - dodaje.
To najtańsza oferta jaka wpłynęła w odpowiedzi na rozpisany przetarg - po wygaszeniu tarczy antyinflacyjnej wzrost ceny megawatogodziny w odniesieniu do dzisiejszej wartości wyniesie dokładnie 324 proc. Najdroższa zgłoszona oferta opiewała na 1574,40 zł/MWh.
Policzyłem średnią arytmetyczną z ośmiu przysłanych ofert - mówi urzędnik z Belska Dużego - wyszło mi, że średnia cena sprzedaży energii elektrycznej wyniosła na przełomie kwietnia i maja 1281,39 zł/MWh. To pokazuje obraz sytuacji.
Pytamy więc - czy budżet tej niewielkiej gminy to udźwignie?
Musi. Podpisaliśmy już umowę, nie chcieliśmy wchodzić w sprzedaż rezerwową - mówi nam Musiałowski. To jest szok, ale jakoś trzeba się do tego przygotować. To jest priorytet, może czegoś się nie kupi, może z czegoś trzeba będzie zrezygnować, ale musieliśmy podpisać umowę na zakup energii. Pozostaje mieć nadzieję, że następnym razem, jak będziemy podpisywać umowę - za siedem miesięcy, to już te różnice będą dużo mniejsze, nie będzie to już takim zaskoczeniem - dodaje.
Podobnie sytuacja wygląda w innych, także dużych miastach. Problem ma np. Bydgoszcz. W kwietniu miasto rozstrzygnęło przetarg na dostawy energii elektrycznej do 52 obiektów. I mimo, że na miejskich budynkach znajdują się instalacje fotowoltaiczne, to nie są w stanie zaspokoić potrzeb energetycznych. Energię trzeba więc kupować. Do przetargu stanęła jedna spółka. Dotychczas Bydgoszcz płaciła za megawatogodzinę 390 zł, od lipca będzie płacić 1150 zł. To wzrost o niemal 300 proc.
W Lublinie wzrost ceny megawatogodziny wyniesie ok. 246 proc.
Coraz częściej zdarza się też, że przetargi są unieważniane, jak na przykład w Kamieniu Krajeńskim. 2-tysięczne miasto z województwa kujawsko-pomorskiego wygospodarowało na dostawy prądu i tak zawrotną sumę 400 tysięcy złotych. Najtańsza oferta przyszła jednak na 1 mln 300 tysięcy, druga na 1,7 mln. Przetarg unieważniono.
Prąd jest tylko jednym z wielu problemów samorządów. Przede wszystkim spadają wpływy jednostek samorządu terytorialnego po podatkowych zmianach przeprowadzonych przez rząd. PIT zmniejszony z 17 proc. do 12. proc. pomniejsza wpływy do budżetu JST. Rząd ma następnie wypłacać samorządom wyrównania.
Droższy jest też gaz, tu wzrosty w całym kraju różnie się rozkładają. Są miejsca, jak Elbląg czy Dąbrowa Górnicza, gdzie samorząd płaci za gaz ok. 100 proc. więcej niż w poprzednim roku, ale Legnicy czy Sopocie wzrosty sięgają 400 proc.
Przy drożejących wszystkich surowcach - gazie, prądzie i węglu - drożeje też ciepło, ogrzewanie, co odczujemy w sezonie zimowym.
Wcześniej po kieszeni może uderzyć nam kwestia transportu. W tym tygodniu Rady Miejskie Olsztyna, a także Lublina zdecydowały o tym, że podróżowanie miejskimi autobusami czy tramwajami będzie droższe. Sytuację tłumaczy w RMF FM rzecznik olsztyńskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego Cezary Stankiewicz.
Te wzrosty cen energii elektrycznej, i paliw, i inflacja odbijają się niewątpliwie na kondycji finansowej takich spółek jak Olsztyńskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, ale i na całej branży. Miasto musi więc zareagować - odpowiedzią jest podniesienie cen biletów komunikacji miejskiej - mówi Stankiewicz.
W Olsztynie, zgodnie z uchwałą, cena biletu miesięcznego oraz 30-dniowego normalnego wzrośnie z 80 zł do 100 zł, a bilet roczny podrożeje z 880 zł do 1 100 zł. Droższe będą także bilety krótkookresowe.
Łagodniejsze podwyżki wprowadza Lublin. Tu cena biletu miesięcznego wzrasta z 172 zł do 188 zł, a biletu jednoprzejazdowego z 4,20 zł do 4,60 zł.
Z rosnącymi cenami usług i towarów próbuje poradzić sobie Sosnowiec. Miasto emituje obligacje, dzięki czemu będzie mogło zrealizować zaplanowane wcześniej inwestycje. W ramach Polskiego Ładu Sosnowiec miał otrzymać na działania tego typu, a chodzi m.in. o drogi, 65 milionów złotych. Ze swojego budżetu miasto miało dołożyć 10 kolejnych milionów. Lawinowo rosnące ceny sprawiły jednak, że obecnie według szacunków urzędników realizacja tych inwestycji wyniesie już około 140 milionów złotych. Ponieważ obiecane pieniądze można wydać tylko na określony cel pojawił się problem - albo zwrot pieniędzy, co oznaczałoby jednocześnie rezygnację z inwestycji, albo poszukiwanie na nich dodatkowych funduszy. Postawiono na to drugie rozwiązanie.
Oprócz tego, że budżety samorządów są drenowane przez coraz większe koszty i podnoszone są ceny usług to jednostki samorządu terytorialnego będą musiały ograniczyć wydatki na inwestycję.
Sytuacja budżetowa jest coraz trudniejsza, więc wiele inwestycji trzeba będzie wstrzymać lub przełożyć. Przy tym wszystkim cały kraj zmaga się z inflacją - ta na rynku materiałów budowlanych jest bardzo nieprzewidywalna.
Przez to ciężko prawidłowo skosztorysować inwestycje, które na koniec mogą się okazać dużo droższe niż planowały samorządy. To wszystko może spowolnić rozwój naszych małych ojczyzn.