Według najnowszych danych, w wyniku serii eksplozji na indonezyjskiej wyspie Bali zginęło co najmniej 190 osób. Stan 90 spośród 309 rannych jest krytyczny. Bomby eksplodowały w sobotę w pobliżu zatłoczonych klubów nocnych.
Policja uważa, że miały miejsce trzy, niemal równoczesne, wybuchy w dwóch klubach nocnych w rejonie znanej plaży Kuta. Funkcjonariusze nieoficjalnie przyznają, że użyto bomb domowej roboty.
Wśród ofiar najwięcej jest cudzoziemców: Indonezyjczycy, Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy i Amerykanie. Do tej pory udało się zidentyfikować kilkanaście ciał. Żaden z Polaków nie zginął w zamachu. Na szczęście nie mamy żadnych potwierdzeń, Polaków nie ma wśród zabitych i rannych. Do tej chwili nie mamy żadnych informacji na ten temat - powiedział RMF radca ambasady polskiej w Indonezji Władysław Strażewski.
Władze Australii sądzą, że zamach mogła zorganizować islamska bojówka podejrzewana o związki z al–Qaedą.
Według amerykańskiego dziennika „The New York Times”, wszystko wskazuje na to, że al-Qaeda zaczęła właśnie nową falę terroru. USA zaapelowały do swoich obywateli, by jeśli to możliwe, skrócili pobyt w Indonezji.
W obawie przed kolejnymi zamachami, indonezyjskie władze wzmocniły środki bezpieczeństwa. Armia pomoże policji w zabezpieczeniu wszystkich kluczowych miejsc w kraju, szczególnie związanych z sektorem energetycznym (instalacje energetyczne i kopalnie - przyp. RMF), bo są informacje, że może on być celem terrorystów - mówi indonezyjski minister bezpieczeństwa.
W śledztwie w sprawie zamachów mają pomóc m.in. eksperci ze USA. Zagraniczne agencje zwracają też uwagę, że do zamachów na Bali doszło w drugą rocznicę przeprowadzonego przez al-Qaedę zamachu na amerykański niszczyciel USS „Cole” w Jemenie.
TERRORYZM - PLAGA NASZYCH CZASÓW
WIELKIE I KRWAWE ZAMACHY
Rys. RMF
08:00