Największe miasto w Kanadzie, Toronto, jest zarazem najbardziej nielubianym w tym kraju - wynika z najnowszego sondażu. Złą opinię o stolicy prowincji Ontario ma co piąty Kanadyjczyk.
Mieszkańcy Toronto mają opinię snobów - uzasadniają ankietowani. Dodają jednak, że inni ludzie po prostu zazdroszczą im tego, że Toronto jest finansowym centrum kraju, że są tam największe banki, giełda, kwitnie życie artystyczne i można przebierać w klubach, dyskotekach i restauracjach.
Tak jest od zawsze. To rzeczywiście kwestia zazdrości, szczególnie na zachodzie kraju - zaznacza Paul Seeler, kamerzysta programu "The Fifth Estate" w telewizji CBC. Pamiętam, że kiedyś kręciliśmy zdjęcia w Victorii (stolica prowincji Kolumbia Brytyjska). Wypożyczony samochód zaparkowaliśmy na ulicy, zapłaciliśmy w parkometrze. Staliśmy z kamerą kilka metrów dalej i nagle ktoś z ekipy zauważył parkingowego, który właśnie zaczął wypisywać mandat. Ktoś pobiegł do niego, tłumacząc, że nagrywamy i po prostu nie zauważyliśmy upływu czasu, ale już, zaraz płacimy. Parkingowy zapytał, skąd jest nasza ekipa. Kiedy usłyszał, że z Toronto, dodał, że tym bardziej wypisze nam mandat - opowiada Seeler.
W Stanach Zjednoczonych, nawet jeśli ktoś nie mieszka w Nowym Jorku czy w Los Angeles, to wie, że te miasta są symbolami kraju i jest się czym chwalić. Trudno więc zrozumieć, dlaczego w Kanadzie tak się traktuje Toronto - dodaje.
Toronto nie jest lubiane, bo uważa się, że kierowcy jeżdżą wręcz po chamsku, na ulicach są korki i jest drogo. Jest też stereotyp, że to miasto księgowych i adwokatów. Sama nie chcę mieszkać w dużych miastach, ale lubię Toronto - mówi Polka mieszkająca w Hamilton, 70 km od Toronto.
Ciekawostką sondażu jest wysoka pozycja kanadyjskiej stolicy - Ottawy. Ponad 80 proc. Kanadyjczyków dobrze ocenia to miasto.