Pogodne niebo, bezwietrzna aura i… słoma spadająca z nieba. Takie niezwykłe zjawisko zaobserwował wczoraj po południu pan Stanisław, a swoimi obserwacjami podzielił się z portalem twojapogoda.pl.
Do zdarzenia doszło w Moszczanicy, jednej z dzielnic Żywca (woj. śląskie). Jak opisuje portal, pogoda była spokojna, nie było opadów, a najbliższa burza przechodziła w odległości niemal 200 kilometrów nad Dolnym Śląskiem. Tym bardziej to, co zaobserwował pan Stanisław, było niezwykłe.
Wysoko z nad chmur bardzo wolno spadały dziesiątki dziwnych obiektów, które przy prawie bezwietrznej pogodzie nadlatywały z dużej wysokości, z kierunku północnego, z Pasma Magurki. Kiedy jeden z tajemniczych obiektów wylądował w pobliżu, okazało się że to mniejsze i większe wiązki siana. Zastanawiające jest jak one dostały się na tak dużą wysokość i skąd przyleciały - napisał pan Stanisław pod filmem, który zamieścił na YouTube.
Tymczasem dziennikarze portalu twojapogoda.pl podkreślają, że tylko jedno zjawisko jest w stanie unieść słomę wysoko w powietrze i wprawić ją w charakterystyczny ruch obrotowy, który można zaobserwować na nagranym filmie.
To trąba pyłowa, która często pojawia się podczas bezwietrznej, pogodnej i ciepłej aury. Sam wir nie był zapewne zauważony, bo nie podrywał w powietrze kurzu, ale już słoma owszem, i to na znaczną wysokość kilkudziesięciu metrów. Zanim słoma opadła, minęło kilka minut - informuje portal.
Wir pyłowy zapewne pojawił się dosłownie na kilkanaście, najwyżej kilkadziesiąt sekund, nad polami uprawnymi wokół Żywca, które są już po żniwach. Zjawisko to jest bardzo podobne do trąby powietrznej (tornada), lecz jedynie wizualnie. Tak naprawdę różni je prawie wszystko - czytamy.
Nie powstaje na chmurze burzowej, lecz w pogodny dzień przy dużym pionowym zróżnicowaniu temperatury, gdy grunt intensywnie ogrzewa się od promieni słonecznych. Ma wówczas miejsce lokalna silna konwekcja, w wyniku której rodzi się niewielki ośrodek niżowy, który unosi pył i piasek, w ten sposób stając się widocznym - dodano.
Co ciekawe, były takie sytuacje, że wir unosił dmuchane zamki z dziećmi w środku, albo - na niedużą odległość - przenosiły psy i małe dzieci.