Komornicy zajęli konta Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Tychach. Chodzi o 5,5 mln zł z powodu roszczeń pielęgniarek, którym sąd nakazał wypłatę zaległych wynagrodzeń. Dyrekcja szpitala boi się, że nie będzie z czego wypłacić grudniowych pensji.
Zatrudniający ponad 910 pracowników tyski szpital należy do największych w regionie. Jego konta są puste - od ponad roku zadłużona placówka realizuje program naprawczy. Wartość komorniczych zajęć jest o ok. 1 mln zł wyższa od kwoty, jaką co miesiąc szpital otrzymuje z Narodowego Funduszu Zdrowia.
Jak wyjaśnił dyrektor, należącego do samorządu województwa szpitala, Andrzej Drybański, początki sprawy sięgają 2007 r., kiedy pielęgniarki wywalczyły 325 zł podwyżki; rok później ówczesna dyrekcja zgodziła się na 425 zł, ale umowa nie była realizowana. Rosły zaległości. 481 pielęgniarek skierowało sprawy do sądu. 264 z nich ma już korzystne dla siebie wyroki sądów. W sumie, wraz z zaległościami wobec ZUS z tego tytułu, to kwota ok. 17 mln zł.
Zasądzone kwoty oscylują wokół 20 tys. zł dla jednej pielęgniarki, z czego 10 proc. szpital miał obowiązek wypłacić od razu. Dyr. Drybański zapewnia, że placówka wywiązała się z tego (zapłacono 450 tys. zł), proponując pielęgniarkom ugody w sprawie wypłaty pozostałej części później, po naprawie finansów szpitala. Na ugody przystało 26 osób, a 140, czyli jedna czwarta pielęgniarek, skierowało sprawy do komorników, którzy w ostatnim czasie zajęli konta na 5,5 mln zł.
Szpital realizuje program naprawczy, który dawał nadzieję, że w połowie przyszłego roku jego sytuacja - choć nadal trudna - będzie stabilna, gdy chodzi o bieżące zobowiązania. To jest możliwe, ale nie w sytuacji czarnego scenariusza, kiedy pracownicy sabotują własny szpital, nasyłając na niego komorników - ocenił wicemarszałek woj. śląskiego odpowiedzialny za sprawy ochrony zdrowia, Mariusz Kleszczewski.
Samorząd regionu i dyrekcja szpitala apelują do pielęgniarek, aby wycofały sprawy od komorników i zapewniają, że dostaną one swoje pieniądze wraz z sięgającymi 13 proc. rocznie odsetkami, gdy sytuacja szpitala ustabilizuje się.
Pielęgniarki argumentują, że oddały sprawy do komorników, bo poczuły się oszukane - wiosną usłyszały, że ich pensje nie zostaną obniżone, tymczasem dyrektor wręczył im wypowiedzenia zmieniające warunki pracy, obniżając wynagrodzenia o ok. 10 proc. W sumie na obniżkach pensji całemu personelowi szpital chce zaoszczędzić ok. 2,5 mln zł rocznie.
Dyr. Drybański tłumaczy, że obniżka to konieczność, a - wobec trzymiesięcznego wypowiedzenia - jej realne skutki pielęgniarki odczują dopiero w lutym. Dyrekcja zauważa także, że na obniżkę zdecydowano się dopiero po tym, gdy sprawy były już skierowane do komorników. Pensje obniżono też lekarzom; na razie obniżka skutecznie objęła 35 ze 133 zatrudnionych.
Szpital w Tychach dysponuje obecnie 567 łóżkami - to o ok. 200 mniej niż rok temu. Jego najbardziej dochodowe oddziały to neonatologia, neurochirurgia i okulistyka. Na tych oddziałach lekarzom nie zmniejszono pensji. Prestiżem cieszy się też ginekologia.