60 mln zł długu ma szpital wojewódzki w Tychach. Konta bankowe zostały zajęte przez komornika a placówce grozi bankructwo. Dyrekcja szuka oszczędności i planuje cięcia płac. Nie ma jednak na to zgody pielęgniarek i lekarzy.
Bez planu naprawczego placówce grozi zamknięcie. Dla ponad 200 tys. pacjentów oznacza to problem z dostępem do służby zdrowia.
Dyrekcja jest w bardzo trudnej sytuacji. Jeżeli dostawcy lekarstw, energii, czy wody przestaną nam je dostarczać, to przestanie działać szpital - powiedział reporterowi RMF FM rzecznik placówki. Plan naprawczy to miedzy innymi zmniejszenie liczby łóżek, likwidacja kuchni i dwuletnia obniżka płac nawet do 20 procent.
Największe związki zawodowe działające w szpitalu o niższych pensjach nawet nie chcą słyszeć. Piątkowe rozmowy zakończyły się brakiem porozumienia. Personel pracuje pod ciągłym stresem i brakiem wiedzy co będzie jutro - mówi jedna z pracownic szpitala.
Pielęgniarki zapowiadają, że jeśli dyrekcja bez ich zgody obniży pensje, to odejdą z pracy.