Kreml już zdążył zareagować na otwarcie bazy antyrakietowej w polskim Redzikowie. Zdaniem Moskwy to kolejna próba przesunięcia amerykańskiej infrastruktury militarnej bliżej rosyjskiej granicy.
Budowa bazy w pomorskim Redzikowie, funkcjonującej jako część tarczy antyrakietowej Aegis Ashore, została skrytykowana przez Rosjan.
Takie słowa Kremla nie są niczym nowym. Moskwa od dawna sprzeciwia się stworzeniu tarczy, która w założeniach służyć ma przechwytywaniu wrogich pocisków balistycznych krótkiego i średniego zasięgu.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przekazał, że Władimir Putin zgłaszał swoje obiekcje administracji USA już za kadencji George'a W. Busha. Pieskow przypomniał słowa rosyjskiego prezydenta, który oceniał, że Stany Zjednoczone kłamią w kwestii zastosowania tarczy.
To (dzisiejsze otwarcie bazy w Redzikowie - przyp. red.) tylko potwierdza słowa Putina. Te plany wciąż są wdrażane, a chodzi o przemieszczanie amerykańskiej infrastruktury wojskowej na terytorium Europy w kierunku naszych granic - powiedział Pieskow, cytowany przez agencję Reutera.
To nic innego, jak próba podważenia naszego potencjału militarnego i doprowadzi oczywiście do podjęcia przez Rosję odpowiednich środków w celu zapewnienia równowagi - dodał.
Już w 2018 roku Rosjanie zwracali uwagę, że rozmieszczenie systemów należących do tarczy Aegis Ashore stanowi naruszenie Traktatu o Siłach Jądrowych Średniego Zasięgu (INF).
Zdaniem rosyjskiego wiceministra spraw zagranicznych Sergieja Riabkowa wyrzutnie zaimplementowane w ramach amerykańskiej tarczy zdolne są do wystrzelenia pocisków manewrujących typu Tomahawk.
W sierpniu 2019 roku Stany Zjednoczone wystąpiły z INF, argumentując, że zasady traktatu były systematycznie łamane przez Moskwę.
Administracja ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa zakomunikowała wtedy, że wprowadzi do użycia zakazane traktatem pociski średniego zasięgu, a także, iż będzie dążyć do rozmieszczenia ich w Azji i Europie.