Trwa burza wokół przekształcenia szpitala wojewódzkiego w Tychach. Pielęgniarki obawiają się, że nie dostaną zaległych wypłat i odpraw. Chcą, żeby prokurator przyjrzał się działaniu śląskiego urzędu marszałkowskiego, który zajął cały szpitalny sprzęt.
Urząd marszałkowski udzielił kiedyś szpitalowi w Tychach trzech milionów złotych pożyczki - teraz bierze sprzęt w zastaw, żeby przekazać go spółce Mergrez, która ma zarządzać szpitalem od 1 czerwca. Nie zapytano nawet o to, czy wyrażamy na to zgodę, a przecież my jako pracownicy szpitala, jesteśmy wierzycielami - mówi Beata Moroń z OZZ Pielęgniarek i Położnych w Tychach.
Urząd traktuje nas jak dzieci, którym obiecuje się piłeczkę, po czym mówi - ja ci tej piłeczki nie dam, bo ona musi być dana dziecku z innej piaskownicy - dodaje.
Pielęgniarki obawiają się, że nie dostaną zaległych wypłat i odpraw. Zapowiadają złożenie doniesienia do prokuratury.
Szpital wojewódzki w Tychach, który jest jednym z największych w regionie, zostanie tymczasowo zamknięty. Placówka będzie nieczynna od 19 do 31 maja. To skutki ogromnego, około 60-milionowego zadłużenia.
Władze województwa tłumaczą, że szpital trzeba czasowo zamknąć, by przeprowadzić swego rodzaju inwentaryzację. To konieczne, by szpital mógł zostać przejęty od 1 czerwca przez nową spółkę Mergrez. Ma to być ratunek dla zadłużonej placówki, która nie jest w stanie wypłacić pracownikom zaległych pensji. Konta zajął bowiem komornik. Niewykluczone też, że w tym czasie kontrolę w szpitalu przeprowadzi Narodowy Fundusz Zdrowia.