"Zespół jest najważniejszy. Bramkarze to rozumieją i dlatego nie ma rozgoryczenia po tym, jak poznali decyzję trenera, który z nich zagra w dzisiejszym meczu z Czechami" - mówi Hubert Małowiejski, trzeci trener reprezentacji. Jak Szczęsny przyjął decyzję Smudy? "O to trzeba zapytać jego" - mówi gość Przesłuchania w RMF FM. "Po wczorajszym treningu nie ma nowych kontuzji, jednak wciąż nie wiadomo, czy wszyscy zawodnicy, którzy grali w meczu z Rosją, będą do dyspozycji trenera. Walka będzie trwała do ostatnich godzin. Jest szansa, że zagrają wszyscy. Wszyscy chcą" - dodaje Małowiejski.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Agnieszka Burzyńska: To była bezsenna noc?
Hubert Małowiejski: Nie, myślę, że większość osób starała się dobrze tę noc przespać tak, żeby w pełni wypoczętym i gotowym dzisiaj przystąpić do tego tak ważnego dnia.
A ostatni wieczór jak spędziliście? O której trener zarządził: "Do łóżka marsz!"
Ja myślę, że nie ma takich zarządzeń dosłownie, o której godzinie każdy ma się położyć. Zawodnicy to są profesjonaliści. Oni wiedzą najlepiej, jak przygotować się do meczu, jak spędzić tę ostatnią noc. To jest rzeczywiście ich indywidualna kwestia, ich profesjonalizmu i tego, jak podchodzą do swoich obowiązków. Każdy żyje tym meczem.
Czyli żadnych przymusów?
Zdecydowanie. Żadnych przymusów.
Widział pan te flagi na samochodach tych ludzi, którzy do nocy stali przed hotelem?
Tak, oczywiście. To dodatkowo nakręca atmosferę i pozytywnie nas motywuje, kiedy widzimy, naocznie jesteśmy świadkami tego, dla ilu osób gramy.
A są miękkie nogi przed meczem o wszystko przy tej presji?
Myślę, że nie. Po tym, co już nas spotkało, po meczu inauguracyjnym i bardzo trudnym meczu z zespołem rosyjskim teraz oczywiście zdajemy sobie sprawę z wagi tego meczu i napięcia, jakie będzie mu towarzyszyło. Ale myślę, że to wszystko, w momencie, kiedy zawodnicy wyjdą na boisko, zejdzie z nich dosyć szybko. Najważniejsze będzie, żeby dobrze grali.
Nie będzie paraliżu?
Mam nadzieję, że nie. A nawet, jeśli w początkowych minutach coś takiego by nastąpiło, to szybko przeminie i górę wezmą ambicja, niesamowita motywacja i chęć zwycięstwa.
Paraliżująca presja? Mam nadzieję, że nie. A nawet, jeśli w początkowych minutach coś takiego by nastąpiło, to szybko przeminie
Wojciech Szczęsny bardzo smutny i rozgoryczony?
Decyzji ostatecznej jeszcze nie podaliśmy co do tego, kto wystąpi w bramce.
Ale oni już wiedzą.
Bramkarze już wiedzą. Ja myślę, że to nie jest pytanie do mnie. W takich kwestiach to już pytania bezpośrednio do zawodników, jak odbierają decyzję sztabu szkoleniowego czy w ogóle to, co się dzieje i to, co jest wokół meczu. Teraz wszyscy - ode mnie, poprzez pierwszego trenera i wszystkich 23 piłkarzy, których tutaj mamy - koncentrują się na tym, żeby zagrać optymalnie i żeby każdy jeden drugiemu pomagał w tym, żebyśmy dzisiaj cieszyli się z awansu.
Tytoń i Szczęsny znają już decyzje trenera
Ale zawodnicy wiedzą i wszyscy mówią: "Tytoń zagra".
Tak jak mówię, decyzja jeszcze nie została ogłoszona, więc ja nie chcę jej komentować.
Ale oni sami wiedzą. Wiedzą o tym, który zagra. Miny świadczą same za siebie.
Być może. To jest już kwestia tego, jak indywidualnie ktoś odbiera decyzje szkoleniowe. Najważniejszy jest w tym momencie zespół. Każdy to doskonale rozumie.
A ta rywalizacja nie psuje nastroju, nie dzieli na takie grupy zwolenników jednego, drugiego bramkarza?
Absolutnie nie.
Nic, kompletnie?
Nic kompletnie.
Ja wiem, że się nie zmienia bramkarzy, jeśli nie trzeba, ale w tej wyjątkowej sytuacji tak po babsku zapytam: Czy jeden nie mógłby zagrać jednej połowy, a drugi drugiej?
Dla bramkarza zawsze jest bardziej korzystne, jak broni w całym meczu. Jeśli zmiany na tej pozycji, zwłaszcza w tak ważnym meczu, się dokonuje, to tylko i wyłącznie w takim przypadku, jak miało to miejsce w meczu z Grekami, czyli jest jakieś zdarzenie losowe, które sprawia, że jest taka konieczność.
Dla bramkarza zawsze jest bardziej korzystne, jak broni w całym meczu. Jeśli zmiany na tej pozycji, to tylko i wyłącznie w takim przypadku, jak miało to miejsce w meczu z Grekami
Czyli Tytoń. A co z resztą zespołu? Po wczorajszym treningu nie ma żadnych nowych kontuzji?
Nowych kontuzji na szczęście nie ma. Chociaż cały czas jeszcze nie jest w stu procentach pewna sprawa, czy wszyscy, którzy zagrali w ostatnim meczu, będą do naszej dyspozycji dzisiaj. Do ostatnich godzin będzie trwała, w cudzysłowie, moja walka. Decyzje zostaną podjęte dopiero w ostatnich godzinach przed meczem.
A jak czuje się w tej chwili kontuzjowany tercet: Polański, Dudka, Perquis?
Myślę, że coraz lepiej. Mamy nadzieję, że wszyscy będą do dyspozycji trenera. Ale jak to będzie, to nie możemy dać na razie gwarancji.
Wszyscy chcą grać?
Wszyscy chcą bardzo grać. Zdajemy sobie sprawę, jakiej rangi to jest mecz. Zawodnicy odczuwają to tym bardziej i każdy jest w stu procentach gotowy.
Jest szansa, że zagrają wszyscy. Ale procentowo jest to naprawdę w tym momencie trudne do określenia. Walka trwa
A pan jak obstawia szanse, że wszyscy zagrają? Bo mówiło się, że największe szanse ma Polański, najmniejsze - Perquis.
Myślę, że większe szanse miałby wytypować nasz lekarz, nasi fizjoterapeuci.
Ale oni na pewno z panem rozmawiają.
Rozmawiają, rozmawiają. Ale ja nie chcę zdradzać, bo wiem, że Czesi też nas słuchają. Wolę powiedzieć, że mamy nadzieję, że zagrają wszyscy. A jak będzie - zobaczymy przed meczem.
Trener mówił wczoraj, że po treningu zobaczy, jak się czują zawodnicy i wtedy zdecyduje. Trening był wczoraj, więc się pytam, jak będzie?
Trening był, pewne wnioski też są. Ale, tak jak powiedziałem, nie wszystko możemy tutaj mówić. Tym bardziej, że słucha nas wiele osób, w tym właśnie ci, z którymi będziemy rywalizować na pewno też. Tak że pewne sprawy musimy zachować dla siebie. Czesi też na pewno nie powiedzą nam, czy zagra Rosicky.
To chociaż tyle: Czy jest jakaś szansa, że cała trójka wyjdzie, czy raczej to będzie dwóch?
Trudno w tym momencie powiedzieć. Jest szansa, że zagrają wszyscy. Ale procentowo jest to naprawdę w tym momencie trudne do określenia.
A czego najbardziej boi się szpieg Smudy, czyli siedzący tu Hubert Małowiejski?
W sumie niczego się nie boimy. W piłce strach musi ustąpić miejsca szacunkowi, respektowi dla rywala. Trzeba się dobrze do każdego spotkania przygotować. Jeśli ma się świadomość, że dało się z siebie wszystko, że zrobiło się wszystko, nie zaniedbało się niczego, wtedy dużo spokojniej można do spotkania podejść. I szanować trzeba zawsze przeciwnika tak, jak my szanowaliśmy i Greków, i Rosjan. Podobnie jest z Czechami.
A najsilniejsze strony naszych południowych sąsiadów?
Ja myślę, że to jest ich gra ofensywna. Czy to stałe fragmenty gry, czy to atak szybki - potrafią w bardzo szybkim tempie rozegrać zwłaszcza ostatnią fazę akcji. Mimo że, jak do tej pory, nie strzelają dużo goli, jest to zespół, który stwarza sporo sytuacji podbramkowych. W meczu z Grecją pokazał, że już w pierwszych kilku minutach potrafi być groźny.
A nie boi się pan, że Czesi będą bronić remisu, że już nie będą grać na bramki, tylko będą stosować taktykę oblężonej twierdzy?
Myślę, że nie. Czesi jednak - ten przynajmniej zespół i ci zawodnicy, w większości mają takie charakterystyki, że lepiej czują się w atakowaniu. Wolą być przy piłce niż się bronić. Nawet patrząc w ich wyniki: zespołowi, który w każdym meczu traci bramkę - miejmy nadzieję, że to będzie podtrzymane - trudno grać cały mecz w przeświadczeniu, żeby tylko i wyłącznie bronić. Oni raczej pokładają w tym nadzieje, że też bramkę chcą strzelić.
Czesi nie będą grali na remis. Ci zawodnicy, w większości mają takie charakterystyki, że lepiej czują się w atakowaniu
To teraz pytam o naszych. "W piłce bardziej liczy się serce, wątroba i przekonanie, niż fizjolog, psycholog i strategia" - to słowa Zbigniewa Bońka. Pytam więc: jak polskie serce, wątroba i przekonanie?
Myślę, że wszystko jest ukierunkowane tak, żeby dać z siebie jak najwięcej, tak, że trzeba zrobić wszystko, wykrzesać z siebie resztki sił, każdy z nas. Jest to decydujące starcie. Każdy ma tego świadomość i stan naszych umysłów jest bardzo dobry, bardzo pozytywny. Jesteśmy gotowi do walki, a co to da, zobaczymy wieczorem.
"Nie wkurzać sędziego" - radził pan piłkarzom przed meczem z Rosją. A dziś co pan mówi o Szkocie Craigu Thomsonie, który będzie sędziował?
My podobnie staramy się podchodzić do każdego sędziego na tym turnieju, z tego względu, że na szkoleniach już przed turniejem przedstawiciel, legat UEFA ostrzegał przed tym, że sędziowie będą restrykcyjnie podchodzić do pewnych spraw na boisku. Przede wszystkim sędzia ma być osobą, która jest niezauważalna. Zawodnicy nie mają prawa komentować jego decyzji, po prostu mają skupić się na grze - i to jest zadanie numer jeden.
A czego sędzia Thomson najbardziej nie lubi?
Żaden sędzia nie lubi tego, jak się kwestionuje jego decyzje, jak podbiega się - oczywiście także. Tak, że jedno to jest, czego dany sędzia nie lubi i jak się zachowuje, a drugie to jest wytyczne, które mają od UEFA. Tak się będą zachowywać wszyscy sędziowie na tym turnieju, że po prostu pewnych kwestii nie będą tolerować.
Ten mecz to decydujące starcie. Trzeba zrobić wszystko, wykrzesać resztki sił. Jesteśmy gotowi
Czyli nasi piłkarze mają zakaz?
Ja myślę, że mają świadomość tego, że nie można.
A plan na dziś?
Plan na dziś jest taki dosyć typowy, jak na dzień meczowy, w którym spotkanie jest wieczorem.
Czyli wyczekiwanie?
Wyczekiwanie.
A to są trudne godziny?
Troszkę takie godziny, w których rzeczywiście niewiele się już da zrobić. Ewentualnie można jeszcze dopracować jakieś szczegóły, jeśli chodzi o strategię meczową, ale to już są takie rzeczywiście ostatnie szlify. Ale bardziej już tylko koncentracja na tym właśnie, co się już określiło, że mamy zrobić. No i taki plan typowy dla tego dnia, czyli...
Męczące wyczekiwanie?
Wyczekiwanie, jeszcze jedna odprawa. A później już rzeczywiście tylko oczekiwanie po posiłku na te godziny wieczorne.
To już tylko na koniec: marzą się panu tacy kibice jak Irlandczycy?
Na pewno. Chociaż nasi fani w niczym nie ustępują.
Oprócz kiboli.
Mam nadzieję, że nasi kibice nie będą musieli znosić tego, co Irlandzcy. Bo oni pokazali klasę w tym najtrudniejszym momencie. Ja myślę, że nasi do tej pory nie zaznali porażki, ja mam nadzieję, że jeszcze będzie ta seria trwała.
A boi się pan tego, co się może wydarzyć w Warszawie?
Ja nie chcę nawet o tym myśleć. Tutaj skupiamy się wszyscy na tym, że teraz jesteśmy we Wrocławiu. Tutaj gramy, to są jednak mistrzostwa Europy i to, co się dzieje obok, zwłaszcza to negatywne, trzeba raczej stawiać na dalszym planie i liczyć, że jednak futbol będzie numerem jeden.