Pod jednym z moich wpisów ktoś zaproponował, by jeden z tekstów poświęcić savoir-vivre’owi wobec i dla mniejszości seksualnych. Czemu nie? - pomyślałem. Od dawna zresztą zamierzałem tym tematem się zająć. Zacząłem od poszukiwań odpowiedniego podręcznika, dedykowanego właśnie społeczności LGBT. Niestety, moje poszukiwania spełzły na niczym...
Od dawna na rynku dostępna jest za to książka Nadine de Rothschild pod tytułem “Savoir-vivre XXI wieku". To jedyna znana mi pozycja, która tak obszernie omawia “sztukę życia z miłością homoseksualną" czy biseksualną. Dodam od razu, że przy okazji moich poszukiwań znalazłem publikację, która zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Nosi tytuł “Po pierwsze człowiek" i opowiada o działaniach antydyskryminacyjnych w jednostkach policji (książkę zredagował mł. insp. Krzysztof Łaszkiewicz). Ta książeczka to w zasadzie poradnik savoir-vivre’u dla policjantów, którzy w swojej pracy na co dzień spotykają się z przedstawicielami różnych mniejszości: seksualnych, ale też religijnych, etnicznych, narodowych. Oba wymienione wyżej tytuły, a także wyniki prywatnych badań i poszukiwań, posłużyły mi za swoistą bazę, kopalnię przykładów i tematów.
Największym nietaktem wobec osób homoseksualnych jest nazywanie ich orientacji chorobą. W 1973 roku, a więc 41 lat temu, Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne wykreśliło homoseksualność z listy zaburzeń psychicznych DSM. W tej sytuacji argumenty o rzekomej “chorobie" to już nie tylko brak dobrych manier, ale zwykła ignorancja. To jak przekonywać kogoś, że ziemia jest płaska i usytuowana na czterech słoniach, które z kolei stoją na skorupie żółwia. Jeszcze gorsze jest być może przekonywanie samych lesbijek i gejów, że są chorzy i koniecznie powinni poddać się leczeniu.
Przejawianie homofobii, a więc irracjonalnego lęku przeciwko przedstawicielom mniejszości seksualnych, to duże uchybienie normom towarzyskim, podobnie zresztą jak wszelka nieuzasadniona niechęć wobec osób innych niż my sami. Czymś absolutnie nie do pomyślenia jest ujawnianie czyjeś seksualności bez zgody czy wbrew woli tej osoby. To po pierwsze plotkarstwo i naruszanie prywatności. Po drugie, zazwyczaj jest to podszyte chęcią upokorzenia drugiej osoby, co z kolei jest zwykłą podłością.
Na liście etykietalnych grzechów znajduje się również nachalne dopytywanie osoby, którą “podejrzewamy" o homoseksualność o jej życie prywatne. Mężczyznę o to, czy ma żonę, albo dlaczego jeszcze jej nie znalazł, “skoro jest taki atrakcyjny", kobietę o wybranka, o chęć posiadania dzieci (przecież czas ucieka, zegar biologiczny tyka!), o to, czy ten drugi mężczyzna, tak często obecny w mieszkaniu sąsiada to brat albo kuzyn itd. W bliższych i dalszych kręgach rodzinnych kończy się to ciągłym naleganiem, pytaniami cioć i babć: kiedy w końcu wyjdziesz za mąż albo kiedy się w końcu ożenisz? Dzieje się tak nawet w przypadku osób, które dokonały comming outu, a więc otwarcie powiedziały o swojej seksualności.
Z tym ostatnim zachowaniem wiąże się “nieuznawanie" czyjejś homoseksualności. I tak na przykład kolega wciąż pyta kolegę: “Kiedy w końcu znajdziesz sobie dziewczynę? Kiedy ci się w końcu zmieni?". Często słyszy się na ulicy niewybredne komentarze pod adresem przechodniów. Wciąż, niestety, kolorowe spodnie lub oryginalna fryzura to dla niektórych rodaków żywy dowód na określoną orientację seksualną. W efekcie sypią się takie określenia, jak “pedał", “ciota", “lesba" itd. Dobre wychowanie nie przewiduje miejsca na najdrobniejsze nawet uwagi tego typu, zarówno w środowisku pracy, w miejscach publicznych i w sytuacjach towarzyskich. Właściwie jest też nie opowiadać homofobicznych czy seksistowskich dowcipów. Nigdy nie mamy bowiem stuprocentowej pewności, kto znajduje się w naszym towarzystwie. Lepiej więc nikogo niepotrzebnie nie ranić.
Dużym nietaktem jest komentowanie wyglądu osób transseksualnych w fazie korekty płci i transwestytów. Najlepiej trochę na ten temat poczytać i czegoś się dowiedzieć, dzięki temu szybko udzielimy sobie odpowiedzi na rodzące się w głowie pytania. Kusi bowiem w przypadku takich spotkań, by się lepiej przyjrzeć, coś skomentować, o coś dopytać. Pierwszy z wymienionych przypadków to szczególnie duże wyzwanie dla wszystkich, którzy w ramach swoich obowiązków zawodowych mają za zadanie identyfikację osób na podstawie dokumentu tożsamości. Myślę tutaj o policjantach, urzędnikach, pracownikach służby zdrowia. Udało mi się dowiedzieć, że Fundacja Trans-Fuzja wydaje specjalne “TRANS-karty" - legitymacje osób transseksualnych, które zawierają dane posiadacza oraz dwa zdjęcia - takie, jak w dokumencie tożsamości oraz aktualne. Nie jest to dokument urzędowy, ale dla życzliwego urzędnika może być dużą pomocą.
Zgodnie z najnowszym stanem wiedzy, płeć człowieka zakodowana jest w mózgu, a nie w ciele. Pamiętajmy więc, by w przypadku osób transseksualnych mówić o korekcie lub uzgodnieniu płci, a nie o zmianie płci. Byłoby to dla takich osób krzywdzące.
Dla osób należących do mniejszości coming out, czyli ujawnienie własnej seksualności to bardzo trudne doświadczenie. Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego. Nie tylko gafą, ale wręcz poważnym nietaktem jest zlekceważenie czy zbanalizowanie takiego wyznania. Nie ma tu również miejsca na jakiekolwiek uwagi. Warto w takiej sytuacji podziękować za zaufanie. A w dalszej kolejności można przejść nad tym do porządku dziennego i kontynuować rozmowę, jak z każdym innym, dyskutując na te same, co z pozostałymi rozmówcami tematy.
Bardzo często szokują zachowania mniejszości seksualnych, które obserwujemy np. podczas parad czy manifestacji. Mowa tutaj o skąpych strojach, nadmiernie eksponowanej nagości czy epatowaniu seksualnością. Na to rzeczywiście nie powinno być miejsca w przestrzeni publicznej i dotyczy to w tej samej mierze osób heteroseksualnych. Jeden z moich znajomych, profesor uniwersytetu, powiedział mi kiedyś, że aby coś stało się “normalne", czyli akceptowane przez wszystkich, wpierw musi o sobie krzyczeć. Zapewne odnosi się to również do starań mniejszości seksualnych o równe traktowanie. Gdy wszyscy się już tego nauczymy, wtedy z większą stanowczością będziemy domagać się przestrzegania przywołanej wyżej zasady.
Zapytałem wielu moich znajomych i kolegów o to, co powoduje u nich dyskomfort w relacjach z homoseksualnymi mężczyznami. Większość z nich odpowiedziała, że bardzo nie lubią, gdy geje traktują ich dosłownie jako obiekty seksualne. Czego więc unikać? Po pierwsze patrzenia wyrażającego pożądanie seksualne, po drugie - wszelkich jednoznacznych gestów, takich jak obejmowanie, przytulanie czy - to z punktu widzenia dobrych manier skrajny przypadek - klepanie w tyłek. W tym miejscu warto zastanowić się nad zakrawającym o nachalność zachowaniem niektórych heteroseksualnych mężczyzn wobec kobiet. Savoir-vivre w żadnej mierze na to nie pozwala.
Jeden z moich rozmówców zwierzył się, że bardzo często czuje niechęć, a nawet pewien rodzaj pogardy ze strony lesbijek. Tak, jakby kobiety o orientacji homoseksualnej chciały mu dobitniej powiedzieć, że nie znajdują się w polu jego zainteresowania. Trudno na tej podstawie stwierdzić, czy takie zachowania są wynikiem jakiejś konkretnej sytuacji lub zbiegu okoliczności czy też czymś charakterystycznym dla danej grupy. Drogie panie, być może warto się na ten męski punkt widzenia uwrażliwić, by nie sprawiać panom przykrości.
Zupełnie inaczej działa to w drugą stronę, o czym pisze Nadine de Rothschild. Kobiety bardzo często znajdują w gejach najlepszych przyjaciół. Być może wynika to z faktu, że taka relacja zupełnie pozbawiona jest ciężaru seksualności (taki mężczyzna po prostu nie interesuje się fizycznością swojej przyjaciółki), za to pozwala na rozwinięcie prawdziwej przyjaźni, opartej na rozmowie, zaufaniu i lojalności.
Z relacją pomiędzy homoseksualnym mężczyzną a heteroseksualnymi kobietami wiąże się coś jeszcze, na co zwrócili mi uwagę zarówno panowie, jak i panie (obu orientacji). Otóż, według moich rozmówców geje bardzo często wykazują zbyt swobodny stosunek do kobiet. Być może wynika to z przekonania, że w takiej relacji można pozwolić sobie na więcej, nie ma bowiem zwyczajowego kontekstu damsko-męskiego. Mimo to wydaje mi się, że przez wiele kobiet dotyk czy objęcie, zbyt wczesne inicjowanie pocałunku na powitanie czy pożegnanie może jednak zostać odczytane jako przekraczanie dystansu personalnego. Jeżeli kobieta nie wie o seksualności kogoś, kto przejawia wobec niej takie gesty, to może takie zachowanie zrozumieć jako flirt. Panowie, dobrze się na to wyczulić.
Osoby heteroseksualne, które przyjaźnią się z gejami i lesbijkami lub też często przebywają w ich towarzystwie narzekały również, że bardzo często zmuszone są chodzić do klubów gejowskich lub lesbijskich. Jedyny problem polega na tym, że wizyta w takim miejscu w znacznej mierze zmniejsza ich szanse na poznanie kogoś. Cóż, w wielu zachodnich krajach, między innymi w Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech czy Niemczech znaleziono na to rozwiązanie: osoby homoseksualne nie muszą się przed nikim ukrywać w zwykłym klubie, więc nie ma konieczności chodzenia do dedykowanych dyskotek. Jeżeli i w Polsce przedstawiciele mniejszości seksualnych będą mogli zwyczajnie ze sobą potańczyć, bez narażania się na obelgi czy agresję innych, to i ten problem przestanie istnieć. Ale zanim do tego dojdzie podkreślmy, że każda ludzka relacja (być może poza feudalną) polega jednak na pewnej wzajemności...
Przedstawiciele mniejszości seksualnej bardzo często mówią o osobach heteroseksualnych “heterycy". Idzie tu oczywiście o grę słowną i budzące się skojarzenie ze słowem “heretycy". To dość zabawny przykład ironicznego dystansowania się wobec nietolerancyjnej części społeczeństwa. Myślę jednak, że każda uczciwa i szlachetna osoba heteroseksualna mogłaby się z powodu takiego przezwiska poczuć urażona. Lepiej więc używanie tego określenia zarezerwować wyłącznie dla prywatnych rozmów we własnym środowisku.
“Gay" w języku angielskim znaczy m.in. “radosny". Uśmiech i żart zatem dobrze uczynić bronią na najczęstsze etykietalne grzeszki, jakie osoby heteroseksualne popełniają wobec przedstawicieli mniejszości homoseksualnych. Ciotce, która dopytuje się o to, kiedy otrzyma zaproszenie na wesele, można się zwierzyć: “Nie mam powodzenia u kobiet". Nadine Rothschild radzi zresztą, by o swojej seksualności otwarcie powiedzieć przyjaciołom i bliskim (rodzeństwu), rodzicom - niekoniecznie. Jak powiada autorka, ci bardzo często obwiniają się z tego powodu. Myślę, że w Polsce musi upłynąć jeszcze trochę czasu, zanim to się zmieni.