W czasach, gdy chodzono na dancingi, podręczniki do savoir-vivre’u uczyły, jak poprosić do tańca lub odpowiadały na pytania, czy kobieta może złożyć taką propozycję mężczyźnie. Dziś mamy trochę inne zwyczaje i najczęściej tańczymy w dyskotece lub klubie. Przyjrzyjmy się zatem zasadom dobrego wychowania w takim miejscu.
Zanim wejdziemy do wielu klubów zostaniemy poddani selekcji. Swoją drogą, to okropne słowo nasuwa jak najgorsze skojarzenia. Rzecz w tym, że pracownik dyskoteki musi ocenić, czy jesteśmy... odpowiednio ubrani. To ciekawe, że w czasach, gdy zbiorowo poddajemy pod wątpliwość sens zakładania garnituru do teatru czy na jakieś oficjalne okazje, dbamy o to, by wyglądać “wieczorowo" w dyskotece. Żeby była jasność: to godne pochwały. Może jednak warto pokusić się o więcej konsekwencji. Na tym kończę narzekanie...
Jak więc się ubrać? Tak naprawdę trudno udzielić na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. W artykule o dress codzie w najmodniejszych klubach w Nowym Jorku przeczytałem kiedyś takie zdanie: “Istnieje tylko jedna zasada: musisz wyglądać dobrze". W przypadku mężczyzn dżinsowe lub materiałowe spodnie, koszula z kołnierzykiem (np. z podwiniętymi rękawami) i odpowiednie buty to klasyk, który powinien otworzyć każde drzwi. Należy przy tym nie zapominać o wyobraźni... Ważne, by nie wyglądać w tym stroju tak, jakby się dopiero co wyszło z pracy. Panie mogą postawić na klasyczną małą czarną i, koniecznie, szpilki. Każda pani wie, gdzie jest granica między kobiecością a wulgarnością. A tak naprawdę nikogo, kto ma wyraźny styl, nie trzeba instruować.
Czasem trzeba postać w kolejce. Uzbrójmy się w cierpliwość i zrezygnujmy z wygłaszania wszelakich komentarzy. Nie pomożemy sobie tym w żaden sposób, częściej zaszkodzimy. Pamiętajmy, że w dowolnym momencie możemy zrezygnować i zmienić klub. Po wejściu do środka kurtkę lub płaszcz najlepiej zostawić w szatni i nie przekonywać pracownika, że to część stylizacji lub że wchodzi się tylko na chwilę... Potem najczęściej ubrania lądują na krzesłach czy sofach, tak naprawdę zabierając miejsce innym.
Następny punkt to bar, gdzie często odbywa się lekcję prawdziwej cierpliwości. Nikt nie czuje się komfortowo, gdy ktoś nie szanuje kolejki. Dobrze więc samemu tego elementu dyskotekowego savoir-vivre’u nie zaniedbywać. Pomimo, że przyjaźń z barmanami ma swoje zalety, czasem lepiej z nich nie korzystać. Szczególnie, gdyby miało to poskutkować tym, że ktoś z mniej śmiałych gości poczuje się w jakiejś mierze upokorzony. Powiedzmy też od razu, że obsługa według kolejności, a nie sympatii czy antypatii to obowiązek barmanów, a nie przywilej. Ostatecznie, uśmiech zawsze da więcej niż święte oburzenie.
Na parkiecie można nie pamiętać kroków tańca, ale nigdy nie powinno się zapomnieć o uśmiechu i magicznym słowie “przepraszam". Jeżeli ktokolwiek nas szturchnie czy potrąci, zapewne niechcący, uśmiechnijmy się na znak, że nie mamy pretensji! Jeżeli kogokolwiek szturchniemy - przeprośmy lub wykonajmy odpowiedni gest. Nikt z nas przecież nie znosi kogutów, którzy w takiej sytuacji reagują agresją czy pretensjami.
Pamiętajmy, że tańczyć chcą wszyscy i że parkietem trzeba się podzielić. Jeżeli nasz taniec angażuje wszystkie nasze kończyny i zbyt dużą przestrzeń, to należy od razu wymyślić nową choreografię. Jakiś czas temu widziałem w dyskotece chłopaka, który tańczył (skakał) tak energicznie i agresywnie, że co chwila na kogoś wpadał. Jedną z jego ofiar była pewna dziewczyna, która raz za razem próbowała coś wskórać, na próżno. Najpierw się uśmiechnęła, potem powiedziała mu wprost, że nieustannie ją trąca i depcze po butach, a na końcu, w poczuciu zupełnej bezsilności, zaczęła skakać równie intensywnie jak on, wpadając na niego co rusz. Proszę sobie wyobrazić, że chłopak się... oburzył. Jak można tak tańczyć w dyskotece?! Mniej egoizmu - to jest odpowiedź.
Znajdźmy takie miejsce do tańczenia, w którym nie będziemy przeszkadzać innym. Najgorzej bawić się w tam, gdzie goście wędrują między salami czy między szatnią a barem. Wtedy sami skazujemy się na dyskomfort. Taniec ze szklanką w ręku wymaga dużej wprawy. Lepiej więc najpierw zrobić przerwę i się orzeźwić, a potem dopiero ruszyć na parkiet. W przeciwnym razie możemy kogoś oblać, a nawet zranić.
W dyskotece, tak samo jak w każdym innym miejscu ktoś może nam wpaść w oko. I właśnie, wzrok wystarczy do tego, by sobie coś zakomunikować. Wszelkie nachalne gesty nie wchodzą w grę. Nie trzeba więc ani zbyt blisko kogoś tańczyć ani nikogo szturchać biodrem. Można się po prostu uśmiechnąć. A jeżeli druga strona nie reaguje, to należy z tą wiadomością się pogodzić i zrezygnować.
Jeżeli szczęśliwie uda się nawiązać z kimś kontakt, to można zaproponować wspólnego drinka. Ma to jednak sens jedynie wtedy, gdy w klubie jest miejsce, gdzie można z sobą porozmawiać bez konieczności przekrzyczenia muzyki. Pamiętajmy, że ktoś może przyjąć propozycję “chodźmy na drinka", ale może odmówić takiego zaproszenia. Wiele osób, szczególnie w takim miejscu jak dyskoteka, chce zachować pełną niezależność i woli płacić za siebie.
A skoro o zamawianiu drinków mowa, to pamiętajmy, by do wyjścia do dyskoteki dobrze się przygotować również pod względem finansowym. Lepiej mieć w portfelu banknoty o niższym nominale niż płacić za drinka o wartości 15 złotych banknotem dwustuzłotowym, odwiniętym z grubego pliku. Takie obrazki wywołują w obserwatorach raczej politowanie niż podziw.
Zazwyczaj do dyskoteki trafiamy w gronie znajomych. W tej sytuacji bawimy się w większej grupie. Jest z kim tańczyć i do kogo się uśmiechać. Do klubów przychodzi się również w pojedynkę albo jedynie w towarzystwie kolegi czy koleżanki. Jeżeli spotykamy takie osoby na parkiecie, dobrze je włączyć do grona, w którym sami tańczymy. Szczególnie, gdy przejawiają taką ochotę (np. uśmiechając się do nas). Będzie to bardzo miły gest.
Jedna z moich znajomych została ostatnio zaproszona na imprezę urodzinową, która odbywała się w dyskotece. Sama z jubilatką widziała się wcześniej i wtedy wręczyła jej upominek. Pozostali goście przynieśli prezenty na imprezę. I wtedy pojawił się problem: przez cały czas ktoś musiał pilnować stosu upominków, a potem - gdy towarzystwo zdecydowała się zmienić kluby - przetransportować je z jednego miejsca do drugiego. W tej sytuacji, jeśli jesteśmy gospodarzami, to rezerwując stolik czy lożę w dyskotece, powinniśmy od razu ustalić z personelem, czy dysponuje miejscem, w którym moglibyśmy przechować otrzymane prezenty. Jeżeli jesteśmy gośćmi i wybieramy się na urodziny do takiego miejsca, jak dyskoteka, to możemy prezent wręczyć przy przesłać wcześniej.
"Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść", jak śpiewał Perfect i kiedy z dyskoteki wyjść, co powinien nam podpowiadać zdrowy rozsądek. Kiedy dopada nas zmęczenie, lepiej położyć się we własnym łóżku niż w jednej z lóż...
A z czym Państwo spotykacie się w dyskotekach? Co lubicie u ludzi, a jakich zachowań nie akceptujecie?