Jakiś czas temu otrzymałem maila od Czytelniczki, która skarżyła się, że nie znalazła w mojej książce "Savoir-vivre, czyli jak ułatwić sobie życie“ informacji na temat tego, co zrobić z torebką do herbaty. "Odkryła Pani właśnie cienie i nędze pisania... Tak to już jest, że Autor zawsze musi dokonać pewnych wyborów. O jednym pisze, o czym innym już nie. Nie da się w książce zmieścić wszystkiego ani napisać takiej książki, która odpowiadałaby na potrzeby bez wyjątku każdego Czytelnika“ - tak zacząłem swoją odpowiedź i obiecałem, że poruszę ten temat na blogu. A zatem dziś pochylimy się na filiżanką herbaty...
W wielu restauracjach i kawiarniach, a także w prywatnych domach, kiedy poprosimy o herbatę, otrzymamy filiżankę, kubek albo imbryczek wrzątku i... torebkę. Powód jest prosty: sami mamy zdecydować o czasie jej parzenia. W takich sytuacjach powstaje problem, co zrobić ze zużytą torebką, którą niektórzy barwnie nazywają "wymoczkiem“ albo, obrazowo, "szczurem“.
Jeśli torebka herbaty ma sznureczek, najlepiej unieść ją niewiele ponad filiżankę i poczekać, aż się odsączy. Jeśli przesadzimy z wysokością, to kapiące krople popryskają obrus. Następnie najlepiej taką torebkę położyć na łyżeczce i w ten sposób przenieść na specjalny talerzyk albo przynajmniej podstawkę naszej filiżanki. Jeśli torebka herbaty nie posiada sznureczka, należy wyjąć ją przy pomocy łyżeczki i przytrzymać chwilę nad filiżanką aż z łyżeczki spłyną ostatnie krople. W jednym i w drugim przypadku nie należy torebki herbaty wyciskać - ani zgniatając ją łyżeczką o brzeg filiżanki, ani tym bardziej palcem (niektórzy robią to przy użyciu papierka z nadrukowaną nazwą producenta). Tak, tak, niektórzy wciąż jeszcze tak postępują...
W wielu domach z jednej torebki herbaty parzy się dwie lub trzy filiżanki. W tej sytuacji, jeśli pojedyncza torebka daje naszym zdaniem mocny napar, lepiej do jej zaparzenia użyć większej ilości wody i gotowy napój rozlać do trzech filiżanek niż jedną torebkę moczyć wpierw w jednej, potem a w drugiej, a następnie nawet i w trzeciej filiżance. Jeśli po wyjściu gościa raz użytą torebkę herbaty chce się użyć ponownie, to mimo wszystko lepiej takich zamiarów publicznie nie ogłaszać.
I tutaj dochodzimy do sprawy fundamentalnej. Herbatę najlepiej podawać gościom już zaparzoną. Na paczkach herbaty w torebkach znajdziemy ogólną informację o tym, jaką ilością wody należy zalać jedną porcję. Śmiało możemy się do tej zasady zastosować, bez dogłębnego zastanawiania się, czy za mocna, czy za słaba czy jeszcze nie taka. Zachęcam państwa przy tym do używania herbat sypanych, nie ekspresowych. Po zaparzeniu odpowiedniej ilości suszu w wodzie o właściwej temperaturze (nie zawsze powinien być to wrzątek) na pewno otrzymamy napar, który i nam, i naszym gościom da dużo satysfakcji.
Wiele herbat (mowa tu raczej o tych sypkich, z reguły lepszych jakościowo) możemy parzyć po raz drugi. Warto to robić, chociażby z szacunku do tego szlachetnego trunku. Drugie parzenie, jeśli pierwsze przebiega odpowiednio, wcale nie jest gorszej jakości. Dobrze przy tym pamiętać, by ceremoniału dokonać np. w kuchni, a nie przy stole, przenosząc ociekające torebki znad imbryczka na talerzyk. Do parzenia sypkich herbat najlepiej używać specjalnych koszyczków lub jednorazowych torebek. Jeśli zalejemy nasypany na dno czajniczka susz, o wiele trudniej będzie kontrolować długości parzenia.