Na początku lipca otrzymałem maila od pana Roberta z Torunia, który napisał z prośbą o poruszenie tematu styp. Mamy wprawdzie lato, jak zauważył pan Robert, ale nawet i o tej radosnej porze przychodzi się człowiekowi zmierzyć z tak smutnymi doświadczeniami, jak śmierć. To prawda i dlatego postanowiłem dziś zająć się nie tylko problemem przyjęć po pogrzebach, ale i wszystkim, co związane z tą przejmującą uroczystością. Panu Robertowi zaś bardzo dziękuję za list pełen miłych słów oraz propozycję tematu na kolejny tekst.
O pogrzebie bliskich i znajomych najlepiej powiadomić telefonicznie. Dawniej korzystano z telegramów i specjalnych powiadomień, które rozsyłano pocztą. Nie należy jednak takiej informacji przekazywać w formie SMS. Może kiedyś savoir-vivre uzna tę formę za połączenie telegramu i powiadomienia, ale jeszcze dziś byłoby to odebrane jako nietakt. Każdy zaś kto zostanie bezpośrednio przez rodzinę poinformowany o uroczystościach pogrzebowych powinien się poczuć zobowiązany do wzięcia udziału.
Pamiętajmy, że o pogrzebie się zawiadamia, ale na pogrzeb się nie zaprasza. Otrzymawszy taki telefon nie kontynuujmy rozmowy i nie zadawajmy pytań o przyczynę śmierci czy samopoczucie najbliższych zmarłego. Wynika to głównie z powodów organizacyjnych: rodzina musi takich telefonów odbyć kilkanaście lub kilkadziesiąt i niemożliwym do wykonania byłoby opowiedzenie każdemu historii ze wszystkimi szczegółami. Co więcej, wspominanie tych ostatnich mogłoby też dodatkowo powodować ból i cierpienie.
Inną formą powiadomienia o śmierci zmarłego są tzw. klepsydry, czyli ogłoszenia, które wiesza się na domu (bloku) zmarłego, przy kaplicy czy kościele, do którego uczęszczał (w małych miejscowościach również na tablicach ogłoszeń), a także w miejscu pracy zmarłego. Jeżeli zmarły był postacią powszechnie znaną, należy opublikować nekrolog w prasie lokalnej lub ogólnopolskiej. Takie ogłoszenie o czyjejś śmierci może pojawić się przed pogrzebem (jeśli zakłada się, że w uroczystościach weźmie udział bardzo wiele osób) lub po pogrzebie. W tym ostatnim przypadku będzie to informacja o czyjejś śmierci oraz o uroczystościach pogrzebowych, które się odbyły w gronie rodzinnym. I w nekrologu, i w klepsydrze możemy przekazać prośbę o “nieskładanie kondolencji" oraz “nieprzynoszenie kwiatów" (niektórzy w zamian proszą o przekazanie datków na cel charytatywny). Bezwzględnie takie życzenie należy uszanować.
Współcześnie powinniśmy zadać pytanie, czy o śmierci naszych bliskich należy powiadamiać na portalach społecznościowych. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że są czymś pomiędzy platformą prywatnego kontaktu (jak telefon) a medium przypominającym tablicę ogłoszeniową lub gazetę, do których dostęp ma szersze grono, to wydaje się, że odpowiedź powinna brzmieć: tak, można. W tym wypadku warto ograniczyć się jednak do treści samego przekazu lub skorzystać z konwencjonalnej regułki. Z kolei wszyscy, którzy się na taką informację natkną nie powinni jej “lajkować", a więc oznaczać kliknięciem “lubię to". Nie dość, że to nielogiczne, to w tym przypadku jeszcze niesmaczne... Lepiej też zrezygnować z wszelkich komentarzy.
Od razu po otrzymaniu informacji o czyjejś śmierci powinniśmy bliskim przesłać kondolencje. Najwłaściwszą formą jest ręcznie pisany list. W niektórych podręcznikach do dobrych manier dopuszcza się wykorzystanie gotowych kart, często już z wydrukowanym odpowiednim tekstem. Moim zdaniem lepiej jednak na białej kartce papieru nakreślić dwa lub trzy zdania, najlepiej wiecznym piórem. Jeżeli zmarły był kimś bliskim - możemy sobie pozwolić na dłuższą formę, która da wyraz poczuciu naszej straty i współczuciu wobec najbliższych. Za każdym razem powinniśmy jednak zadbać, by nie popadać w patos, nie pisać frazesów i nie przywoływać wyświechtanych cytatów. “Z wielkim żalem przyjąłem wiadomość o śmierci Wujka Ksawerego. Zawsze będę go pamiętać jako człowieka wielkiej życzliwości, nieustannie chętnego do pomocy i ciągle uśmiechniętego. Proszę przyjąć moje wyrazy współczucia i zapewnienie, że myślami jestem blisko Was" - tak mógłby brzmieć list przesłany owdowiałej ciotce (osoba wierząca “myśli" mogłaby zamienić na “w modlitwie").
Kondolencje można też złożyć osobiście. Właściwy moment następuję już po uroczystościach pogrzebowych, po złożeniu trumny lub urny do grobu. Czasem nie trzeba wypowiadać żadnych słów, ale jedynie uścisnąć czyjąś rękę lub kogoś przytulić. Składanie kondolencji to jedyny moment, gdy możemy czyjąś dłoń ująć w dwie nasze ręce. W ten sposób dajemy znać o szczególnej bliskości, zrozumieniu i współczuciu (przypomnijmy, że w sytuacji biznesowej ktoś mógłby to odebrać jako próbę dominacji).
Z kondolencjami nie dzwonimy. Po pierwsze rodzina zmarłego w tym czasie ma inne obowiązki, po wtóre - w takim momencie zwyczajnie nie musimy mieć ochoty z nikim rozmawiać.
Najczęściej w tym momencie otrzymujemy zaproszenie na stypę. Wiele razy widziałem, jak różne osoby w tej sytuacji próbowały się tłumaczyć czy usprawiedliwiać i w efekcie odmawiały uczestnictwa. Proszę takiego zaproszenia nigdy nie odrzucać. Naszym obowiązkiem jest to, by być blisko osób, które dopiero co pożegnały swojego męża, dziadka czy brata. Stypa czyli poczęstunek pogrzebowy to po łacinie consolatio, czyli ulga, pociecha. Właśnie to winni jesteśmy bliskim zmarłego.
W polskiej tradycji o zmarłych należy mówić dobrze albo wcale. W czasie poczęstunku po pogrzebie należy o tej zasadzie pamiętać. Nie ma potrzeby zmarłego wybielać, ale też nie ma konieczności prostować czyichś historii, jeżeli przedstawiają pochowanego lepszym niż był w rzeczywistości. Najlepiej wsłuchajmy się w głos najbliższych. Dzięki temu szybko rozpoznamy, czy chcą wspominać osobę, czy też rozmawiać o czymś zupełnie innym.
Dawniej na stypach podawano alkohol. Co tu dużo mówić, służył po prostu rozluźnieniu atmosfery. Na Śląsku, skąd pochodzę, zwyczaj ten nazywano “przepijaniem skórki". Sam znam go już jedynie z opowieści pokolenia rodziców i babci. Pan Robert w swoim liście pisał, że w niektórych miejscach na Pomorzu zwyczaj ten jest do tego stopnia skonwencjonalizowany, że kieliszek wódki zastępuje czasem powitanie. Na Kujawach, jak zauważa w mailu, podchodzi się do niego raczej sceptycznie. Współcześnie podobnie ma być na Kurpiowszczyźnie, o czym opowiadał mi mój przyjaciel i w Warszawie (mój trzydziestoletni kolega Warszawiak nigdy się z takim obyczajem nie spotkał ani o nim nie słyszał). Udało mi się ustalić, że zwyczaj wciąż istnieje w okolicach Łodzi, częściowo na Śląsku i w Nowej Hucie w Krakowie. Pije się alkohol i wspomina przy tym zmarłego na Ukrainie. (Będę wdzięczny za napisanie w komentarzach, jak to jest w przypadku Państwa regionu).
Ci, którzy ze zwyczaju rezygnują jako jeden z powodów wymieniają... brak umiaru. Jak się takie pełne powagi spotkania kończyły możecie się Państwo już sami domyśleć. Współcześnie więc można swobodnie ze zwyczaju podawania wódki zrezygnować.
Jeżeli zmarły był wyznawcą jakiejś religii, pogrzeb najpewniej odbędzie się w ramach właściwego ceremoniału. W przypadku, gdy udajemy się na taką uroczystość do kościoła innego wyznania niż nasze lepiej wcześniej dowiedzieć się czegoś na temat panujących tam zwyczajów, niż podpytywać innych w trakcie ceremonii. Pogrzeb może mieć również charakter świecki. Wtedy ogranicza się do okolicznościowych przemówień i ceremonii złożenia trumny lub urny w ziemi.
Tak się składa, że na pogrzebach zazwyczaj spotykamy wszystkich dalszych krewnych i osoby, z którymi od dawna się nie widzieliśmy. To piękne świadectwo naszego poczucia obowiązku wobec zmarłego, swoistego wewnętrznego nakazu spełnienia “ostatniej posługi". Pamiętajmy, by wszystkie rozmowy i pogawędki zostawić na czas po uroczystości, by nie rozmawiać z sobą, jak to często bywa,w jej trakcie.
Dawniej strój żałobników był bardzo skonwencjonalizowany. W dwudziestoleciu międzywojennym kobiety, które chowały mężów musiały na przykład nosić kapelusze i tzw. wdowie welony (wszystko musiało być czarne, matowe). Od mężczyzn wymagano włożenia czarnego garnituru, czarnego płaszcza, butów, rękawiczek oraz czarnej opaski (na rękawie i kapeluszu). Koszula mogła być biała, szara lub w czarno-białe paski (zwyczaje opisuje Maria Barbasiewicz w książce “Dobre maniery w przedwojennej Polsce"). Obyczaje te uległy zmianie, między innymi z powodu ograniczeń finansowych.
Dziś nie ma obowiązku ubierania się na czarno na pogrzeb, choć radzi się to najbliższej rodzinie. Kobiety nie powinny mieć biżuterii oraz makijażu. Mogą za to skorzystać z ciemnych okularów, które obecnie zastępują dawną woalkę. Wszyscy pozostali uczestnicy mogą być ubrani w ciemne i w szare ubrania. Najważniejsze, by ubiór był prosty i skromny (nie ma mowy o krótkich czy wydekoltowanych sukienkach oraz koszulach rozpiętych do połowy brzucha). Żałoba wyrażana w stroju nie dotyczy dzieci.
Dawniej okres żałoby był silnie skonwencjonalizowany i był uzależniony od stopnia pokrewieństwa ze zmarłym. Najdłużej trwała żałoba po mężu i rodzicach, krócej po dziadkach i rodzeństwie oraz dalszych krewnych. W tym czasie nosiło się czarne ubrania (jedynym wyjątkiem uprawniającym do założenia czegoś w jasnym kolorze był ślub lub chrzest w rodzinie) i nie można było brać udziału w hucznych rozrywkach (stało się to udziałem Scarlett w filmie “Przeminęło z wiatrem"). Dziś często powiada się, że żałobę nosi się w sobie, w sercu, a nie na sobie. Każdy więc ma prawo uzależnić od siebie długość trwania tego okresu.
Wojciech S. Wocław