Parę dni temu ktoś mnie o to zapytał i zasugerował, by właśnie temu poświęcić kolejny tekst. Niektórzy powiedzą, że już tak postawione pytanie to zaprzeczenie dobrych manier. Coś w tym jest, ale wcale nie zmienia to faktu, że problem pozostaje. Spójrzmy więc na to zagadnienie z drugiej strony i powiedzmy sobie wprost: dobrze wychowany gość nie doprowadza do sytuacji, w której gospodarz musi się nad taką kwestią głowić…
Znakomity polski pianista Artur Rubinstein, ale i mój ukochany pisarz Józef Wittlin mieli ponoć w zwyczaju, by w czasie przyjęć spoglądać na swoje żony i wypowiadać zagadkowe “15 minut". Właśnie tyle dawali gospodyniom na zakończenie kolacji czy obiadów i pozbycie się wszystkich gości. Tu zaczynała się dyplomacja stosunków towarzyskich.
Podobne sytuacje miewa każdy z nas. Umawiamy się z kimś na kawę, mija godzina, potem następna, chcielibyśmy już kończyć, ale nasz rozmówca podejmuje wciąż nowe tematy i w żaden sposób nie można mu się wymknąć. Kto z nas nie przeżył takiej rozmowy telefonicznej?! Nie ma chyba jednak nic gorszego niż przeciągające się do późnych godzin nocnych przyjęcie, podczas którego gospodarze, z obowiązku utrzymujący doskonałą formę, dotrzymują towarzystwa ostatniemu gościowi, zbłąkanemu gdzieś między kieliszkiem wina, wódki a filiżanką kawy...
Najważniejsze zasada w tym przypadku to wiedzieć, kiedy należy wyjść. Każdy z nas bywa nie tylko gościem, ale i gospodarzem i coś na ten temat wie. Lepiej, by każde spotkanie pozostawiało w nas poczucie niedosytu niż przesytu, lepiej, by na koniec spotkania nie umieć się doczekać kolejnego niż powtarzać sobie w duszy: “nigdy więcej". Generalnie przyjmuje się, że jakiekolwiek spotkanie nie powinno trwać dłużej niż dwie godziny (maksymalnie trzy).
Jak dać sygnał, że spotkanie (np. kawa) zbliża się do końca? Możemy krótko i zdawkowo, ale grzecznie (!) odpowiadać na kolejne wątki, nie wdawać się w dygresje, nie dyskutować. Najlepiej sprawić wrażenie, że tematy się wyczerpały. Można tak postąpić również w przypadku rozmów telefonicznych. Dobrym sposobem jest też zadanie pytania o plany na resztę popołudnia lub na następny dzień, jeśli spotkanie odbywa się wieczorem. To przekierowuje uwagę rozmówców na czas “po" i stanowi dość jasną sugestię, by kończyć. Rozmowę telefoniczną powinien zakończyć raczej ten, który ją zainicjował, niż odwrotnie.
W czasie spotkania nie można jednak spoglądać co chwila na zegarek, dając tym samym do zrozumienia, że już czas... Nie powinniśmy też ziewać ani rozglądać się dookoła, okazując znudzenie. W ten sposób sprawilibyśmy rozmówcy przykrość. A gdy umawiamy się w kawiarni z sympatycznym gadułą, zróbmy to np. dwie godziny przed wizytą u dentysty, zajęciami w szkole językowej czy odbiorem dziecka z przedszkola. Kiedy już na etapie umawiania się poinformujemy znajomego o jakimś dodatkowym obowiązku, nic nie stanie na przeszkodzie, żeby wyjść ze spotkania o określonej godzinie.
Gdy zapraszamy gości na przyjęcie w formie obiadu lub kolacji, czas trwania takiego spotkania powinien dyktować porządek posiłku, który kończy się kawą i jakimś mocniejszym trunkiem. Tak więc po małej czarnej i drinku czas się zbierać. Gospodarze przecież muszą jeszcze posprzątać. Pamiętajmy, by nie wychodzić jako ostatni. Jeśli wychodzi przedostatni gość lub para, pożegnajmy się wraz z nimi.
Dzisiaj często spotykamy się po prostu na drinka, najczęściej w piątek lub sobotę. Takiemu przyjęciu nie towarzyszą wyszukane dania, najwyżej paluszki i krakersy. Goście przynoszą z sobą alkohol, czasem również jakąś przekąskę. Idzie tu po prostu o to, by się spotkać i z sobą pobyć. W tym wypadku proponuję już przy zapraszaniu gości zaproponować, że impreza potrwa do określonej godziny, żeby później wspólnie móc pójść potańczyć.
Wspomnijmy tutaj jeszcze o spotkaniach zawodowych. Wszyscy, którzy intensywnie pracują wiedzą, jak cenna jest każda godzina ich pracy. Jeśli nie są to negocjacje na najwyższym szczeblu, które wymagają niezwykłej subtelności, ale robocze spotkanie, które ma przynieść określone efekty, już na etapie umawiania się wyznaczmy godzinę rozpoczęcia i zakończenia kawy czy lunchu. Nie warto popadać z jednej skrajności w drugą i rozmawiać wyłącznie o pracy. Zacznijmy od tzw. small talks, od pytania o to, co słychać, ale nie zamieniajmy spotkania w magiel towarzyski.
A jakie Państwo macie doświadczenia z gośćmi?
Miłego weekendu!