W minionym tygodniu otrzymałem list od jednego z czytelników, który poprosił o poradę. Napisał, że w najbliższym czasie wybiera się na kilka ważnych kolacji, że wprawdzie przeczytał już wszystkie artykuły na ten temat, które pojawiły się do tej pory na moim blogu, ale chciałby jeszcze poprosić o parę sugestii. To na tyle uniwersalne zagadnienie - pomyślałem - że tymi uwagami warto się podzielić z szerszym gronem czytelników. Oto one:
Przede wszystkim należy być sobą. Nie ma co silić się na etykietalną ekwilibrystykę, popisywać się wyrafinowanymi gestami czy zamawiać jakieś potrawy tylko po to, żeby wykazać się wprawą w jej zjadaniu. Z tą wprawą zresztą jest tak, że czasem lepiej jej nie ujawniać, żeby gościa nie wpędzić w zakłopotanie. Proszę sobie wyobrazić wizytę w japońskiej restauracji. Zamawiamy danie i automatycznie sięgamy po pałeczki, gdy tymczasem nasz gość zawstydzony bierze do ręki... widelec. Lepiej więc w tej sytuacji poczekać (niezauważenie) na ruchy gościa i podążyć jego śladem.
Przyjęcia zazwyczaj odbywają się z jakiegoś powodu, a przez to mają gościa honorowego - najważniejszą, najdostojniejszą, najstarszą etc. osobę. To ona tak naprawdę nadaje ton wydarzeniu i do niej warto się w pewnym sensie dopasować. Warto pamiętać, że na takiego gościa powinno się czekać, że on nie czeka na innych. W związku z tym na przyjęcie trzeba przybyć odpowiednio wcześnie. Nie należy też przyjęcia opuszczać przed wyjściem gościa honorowego. Skoro zaś o wychodzeniu mowa, to warto pamiętać, by nie wychodzić z kolacji ostatnim. Jeśli podnosi się z krzesła ostatni gość (para), to my wychodzimy razem z nimi.
Warto przyjąć zasadę "sekundy spóźnienia". Zanim zdecydujemy się usiąść - spójrzmy na innych, pozwólmy im zająć miejsce (chyba, że jesteśmy gospodarzami albo gośćmi honorowymi i to do nas należy inicjowanie kolejnych etapów spotkania). Dzięki temu też pozwolimy gospodarzowi wskazać nam nasze miejsce, jeśli w ogóle przewidział taki podział. Podobnie z jedzeniem - kiedy pojawi się przed nami danie, poczekajmy aż inni sięgną po sztućce i dopiero wtedy podnieśmy nasze. Jeżeli dostaniemy danie jako pierwsi, poczekajmy aż kelner poda zamówienie również innym gościom. Jeśli inni goście otrzymali dania jako pierwsi, kelner zaś nie pojawia się od razu z naszym daniem, zachęćmy innych, by zechcieli rozpocząć już swój posiłek i nie czekali na nas.
Kolacje nie służą temu, by jeść, lecz by rozmawiać. Powiada się, że co danie zmieniamy stronę - raz prawa, raz lewa itd. To czynność szalenie trudna. Po pierwsze trzeba pamiętać, by nie jeść z pełnymi ustami. Uda się to, jeśli kolejne kęsy będą odpowiedniej wielkości. Po drugie proszę pamiętać, że rozmawiamy w taki sposób, by każdy zdążył zjeść swoje danie ciepłe. Zadajemy pytanie, słuchamy, ale potem sami trochę opowiadamy. Jeśli ktoś nie zadał nam pytania, to w nawiązaniu do jego wypowiedzi. Tematy - wszystkie z repertuaru pogawędek, czyli small talks. Nie rozmawiamy o polityce, religii, chorobach, pieniądzach (chyba, że to kolacja biznesowa; wtedy na interesy czas przychodzi między daniem głównym a deserem).
Jeżeli zamawiamy z karty, wybieramy danie według własnych upodobań. Jeżeli nie wiemy, ile dań możemy zamówić, to możemy zapytać osobę, która nas zaprosiła: “Co polecasz?". Wtedy usłyszymy w odpowiedzi: “na zupę to..., na danie główne to..., na deser...". Dowiemy się, ile dań gospodarz przewidział i w jakim zakresie cenowym. Nie zamawia się dań najtańszych ani najdroższych. Co byśmy zasugerowali takim wyborem łatwo się domyślić. Czasem zamawia się “à part", czyli dla całej grupy to samo. Pozwólmy o tym zadecydować najważniejszemu gościowi albo gospodarzowi. Jeśli czegoś nie możemy zjeść ze względu na jakieś specjalne obostrzenia (dieta, względy religijne, wegetarianizm), powiedzmy coś w stylu: “Zjadłbym to danie z wielką przyjemnością/Spróbowałbym tego z chęcią, gdyby nie fakt, że...".
Gdy się czegoś nie wie - należy pytać. Gdy zostanie podane danie, którego nigdy nie jedliśmy, spytajmy, jak sobie z nim poradzić: “Proszę państwa, tę kolację zapamiętam nie tylko jako jedno z najbardziej wyjątkowych spotkań w moim życiu, ale również jako lekcję jedzenia homara. Będę Państwu bardzo wdzięczny, jeśli zechcecie być moimi przewodnikami". W tej sytuacji od razu też damy towarzystwu temat do rozmowy i... popisów wprawy, za co będzie nam ogromnie wdzięczne.
Alkohol może w tej samej mierze uświetnić każdą kolację, co - powiedzmy eufemistycznie - pozbawić ją właściwego uroku. Co tu dużo mówić, należy zwyczajnie uważać i nie przeceniać własnych możliwości. Na oficjalnych kolacjach lepiej nie polegać na dotychczasowych “osiągach". Warto podzielić je przynajmniej przez trzy. Stres, zmęczenie, napięta atmosfera - żeby była jasność to nie cechy spotkań towarzyskich, ale emocje, które nam czasem w takich sytuacjach towarzyszą - mogą osłabić nawet najsilniejszą głowę. Aperitif - przed, do kolacji - kieliszek lub dwa wina, a po - likier, koniak albo szklanka czystej whiskey na lodzie. Jeśli ktoś nie lubi tego ostatniego alkoholu w czystej postaci, to tym bardziej powinien go zamówić - będzie pić wolniej, przez to nikt nie będzie proponował kolejnych razów, przez to z kolacji wyjdzie w doskonałej kondycji. A z czasem uda się zapewne odkryć cały czar tego wspaniałego trunku...
Proszę pamiętać, że po zajęciu miejsca przy stole kładziemy na kolanach materiałową serwetę. Jeśli mamy do dyspozycji wyłącznie papierową i w dodatku niewielkich rozmiarów, to możemy z tego zrezygnować. Przed sięgnięciem po kieliszek serwetą osuszamy usta, żeby nie zostawiać na szkle śladów. Jeśli w ustach znajdziemy ość, to odkładamy sztućce na talerz, lewą ręką zakrywamy usta, a prawą wyjmujemy ją na brzeg talerza. Jeśli to ziele angielskie lub pestka z wiśni, to możemy posłużyć się łyżką lub łyżeczką do przeniesienia jej z ust na brzeg talerza czy podstawki. Jeśli popełnimy gafę, np. kopniemy w stół lub wysunie nam się z rąk widelec i spadnie z hukiem na talerz, to przeprośmy. I tyle, nie tłumaczmy się ani zanadto nie wstydźmy. To się zdarza.
Proszę pamiętać o odpowiednim stroju. Ciemny garnitur, biała koszula i jednokolorowy krawat będzie strzałem w dziesiątkę. W przypadku kobiet - sukienka w ciemnym kolorze, buty na obcasie i biżuteria. Jeśli nie mamy pewności, co ubrać (a wymieniony strój wydaje nam się zbyt oficjalny), to zadzwońmy do gospodarza (zapraszającego) i zapytajmy, co należy na siebie włożyć. Myślę, że nawet jeśli ktoś zareaguje na nasze pytanie zdziwieniem, to po chwili, kiedy już odłoży słuchawkę telefonu, uświadomi sobie, że ma do czynienia z kimś, kto do zaproszenia podchodzi z należytym szacunkiem i powagą.
I na koniec jeszcze jedno: jeśli przyjęcie na które się wybieramy nie jest stypą - pamiętajmy o uśmiechu. Uśmiech i pogodny nastrój to podstawa udanego spotkania. Jeśli zaś sami do siebie się pouśmiechamy przed wyjściem, to i łatwiej będzie nam przeżyć pierwsze oficjalne kolacje, które z czasem przerodzą się już w samą przyjemność bycia z bliższymi i dalszymi znajomymi.