Wybory tuż-tuż, dobiega też końca poddawanie polityków egzaminom z języka polskiego. Zobacz, jak z ortografią radzą sobie rzecznik rządu, szef sztabu wyborczego PiS i niezależny kandydat do Senatu

Według Pawła Grasia tekst, który przyszło mu pisać był makabryczny:

Miał raz premier upiorny półsen. Stał, a u jego stóp opozycja sunęła wężykiem jak brzemienna żmija. Wiła się, nieprzyjaźnie przy tym posykując. Przyjrzawszy się bliżej, ujrzał w przerażeniu, że czyha to wężysko tylko, by kły mu zatopić w dużym paluchu. I zbudził się przerażony. Ale zaraz znów chciał usnąć. Bo jawa zdała mu się stokrotnie bardziej niepowabna.

Zdecydowanie niepowabny, jak orzekły redakcyjne estetki, jest charakter pisma rzecznika rządu. Pominąwszy ten element dyktanda za zachęcającą trudno też uznać pisownię słowa CZYCHA, która w wydaniu rzecznika rządu odbiega od właściwej – poprawnie pisze się CZYHA. Błąd. Poza tym słowa „premier” nie piszemy raczej z dużej litery. Ale rzecznik chyba musi…

Kolejny z egzaminowanych to szef sztabu wyborczego PiS, europarlamentarzysta Tomasz Poręba. Oto jego tekst:

Szamoczących się dyskutantów wypraszano z debat bez skrupułów. Podobnie czyniono z kuksającymi i poszturchującymi się nawzajem. Ponoć obostrzeniami objęto nawet nieszkodliwe w gruncie rzeczy, kąśliwe złośliwostki. Gdybyż dopuszczali choć przejrzyste aluzje - wymsknęło się któremuś. Szybciutko jednak zrejterował. Nie dostrzegł w takim dyskursie żadnej szansy. Wymknął się chyłkiem, uprzedzając tym reakcję bramkarzy.

 

 Żadnego błędu. Najwyraźniej język polski znacznie bardziej ceniony jest wśród posłów do Parlamentu Europejskiego, niż do Sejmu, bo i szef sztabu PO, europarlamentarzysta błędów nie popełnił.

 

Kandydujący do Senatu prof. Krzysztof Rybiński to jedyny wśród egzaminowanych rektor. Nieco speszony, bo jako ekonomista bliżej zaznajomiony z liczbami niż słowami, czy osobliwymi krzyżówkami:

Krzyżowanie zwierząt fascynowało go, odkąd umiał czytać. Zachłannie wpatrywał się w nietoperza skrzyżowanego z jaguarem, chłonął niemal bobra, zmyślnie skojarzonego z żółwiem, rozpamiętywał wiewiórkę, skrzyżowaną zarówno z bawołem, jak z sójką. W nową łamigłówkę patrzył jednak z niedowierzaniem. Niedźwiedź i borsuk nie miały przecież wspólnych liter! Pomylił się autor haseł w krzyżówce. Albo drukarz. 

 

 

  

I tu również nie było problemu. Ani z nazwami zwierząt, odległych od katedr ekonomii, ani nawet interpunkcją. Co rektor, to jednak rektor…

Nie ukrywam, że jeszcze przed wyborami możecie oczekiwać podsumowania - pierwszej piątki najgorzej piszących polskich polityków. Będzie też dyktando pewnego, ponoć szczwanego i zachłannego wrocławianina - ważnej persony w Sejmie.