O 19:00 sejmowe komisje rozpoczną dziś prace nad liberalizacją tzw. ustawy wiatrakowej. To jeden z kluczowych kamieni milowych, od realizacji których zależy uzyskanie środków z KPO. Jeśli, jak twierdzi premier, Sejm ma się zająć efektem tego posiedzenia już na jutrzejszym posiedzeniu, to komisje złamią wieczorem wszelkie zasady parlamentarnej pracy.
Zapisana w zobowiązaniach ws. KPO liberalizacja restrykcyjnych przepisów, dotyczących elektrowni wiatrowych jest trudna nawet bez jawnego sprzeciwu, zgłaszanego przez część rządu, czyli ministrów Solidarnej Polski.
Rzecz w tym, że w Sejmie jest aż osiem projektów ustaw w tej sprawie; poza rządowym także dwa senackie i 5 poselskich. Rząd do swojego zdążył już zresztą złożyć autoporawkę. Łącznie komisje mają więc do przepracowania ponad 300 stron tekstu, w tym prawie 70 stron samych przepisów. Naprawdę trudno sobie wyobrazić, żeby komisja startująca dziś o 19:00 zdołała skleić z tego coś na jutro. To tym bardziej niemożliwe, że odpowiedzialność wymaga uważnego uchwalania tak istotnych dla lokalnych społeczności przepisów, a ich materia - dość unikalnej wiedzy i ekspertyz, których posłowie dotąd nie mają.
Nie mają ich zaś dlatego, że wszystkie projekty dotyczące zmian ustawy wiatrakowej do 13 stycznia przetrzymywane były w zamrażarce marszałek Witek. Łącznie z projektem rządowym, który choć złożony w Sejmie w połowie lipca ub. roku, na nadanie numeru druku, co pozwala na rozpoczęcie prac czekał pół roku.
Warto przy tym przypomnieć, że uzgodniony z Komisją Europejską w kamieniach milowych termin wejścia w życie nowej, zliberalizowanej ustawy wiatrakowej upłynął... ponad pół roku temu, 30 czerwca 2022.
Rząd przyjmujący to zobowiązanie nie miał wtedy jeszcze nawet jej własnego projektu - ten trafił do Sejmu dopiero dwa tygodnie później.
Przed rządem i wymaganym w aneksie do porozumienia ws. KPO terminem swoje projekty złożyły w Sejmie Lewica (w maju 2021), Koalicja Obywatelska (29 października 2021 i 3 marca 2022) i Senat (18 czerwca 2021). Żadne prace nad nimi jednak nie ruszyły, bo wszystkie zostały przetrzymane w zamrażarce do stycznia 2023.
Pierwsze czytanie wszystkich tych nagromadzonych przez lata projektów ma się odbyć dziś wieczorem, i to z nadzieją, że najdalej jutro-pojutrze uda się z tych prac sporządzić sprawozdanie, którym zajmie się Sejm.
Oczywiście można sobie wyobrazić, że posłowie komisji energii i samorządu terytorialnego coś z ośmiu projektów skompilują, większość z nich pewnie odrzucając. To jednak nie sprawi, że efekt tej pracy będzie dobry; warto pamiętać, że nawet rząd do swojego zapewne znakomicie przemyślanego, liczącego 33 strony przepisów projektu z lipca, jeszcze w grudniu musiał dołożyć 4 strony autopoprawki.
Dzisiejsza próba przygotowania sensownej ustawy będzie jednak w dużym stopniu działaniem po omacku, ale za to w pośpiechu. To będzie kolejna próba nadrobienia w ciągu jednej nocy wielomiesięcznych zaniechań i bałaganu. Gotów jestem się założyć, że uda się dokładnie tak samo, jak wszystkie poprzednie - efekt trzeba będzie natychmiast poprawiać.
Ktoś może powiedzieć "przecież to w Sejmie nic nowego".
Właśnie.
Niestety wciąż można tak mówić.