Teza jest może dyskusyjna, wynika jednak z nieuniknionych wspomnień, związanych z dzisiejszą, bardzo charakterystyczną datą. Być może obserwowana przez nas historia podzielona jest na 21-letnie okresy, rozdzielane właśnie datą 13 grudnia?
Pierwszy raz na nałożenie się istotnych dla Polski dat dziennych zwróciłem uwagę 21 lat temu, kiedy rząd Leszka Millera na szczycie w Kopenhadze zakończył negocjacje dotyczące wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Wiele osob zwracało wówczas uwagę na symbolikę tego wydarzenia, które nastąpiło dokładnie 21 lat po fatalnym 13 grudnia 1981, kiedy wprowadzony został stan wojenny.
Wspominam to dlatego, że wiele osób odczuwa historyczne znaczenie wydarzeń także dziś. Podkreśla je próba przemianowania tego, co się dzieje na użytek historii, żeby powołaniem "rządu 15 października" zastąpić kalendarzową oczywistość - powołany dziś rząd należałoby nazwać "rządem 13 grudnia", podobnie jak historyczny, stworzony w 1989 rząd Tadeusza Mazowieckiego nazywany był "rządem 12 września" - od daty zaprzysiężenia właśnie, a nie od daty wyborow 4 czerwca.
Ryzykownym pewnie metodologicznie porządkowaniem epok w historii Polski z pomocą 21-letniego cyklu, rozdzielanego precyzyjnie datami 13 grudnia można próbować zdjąć z dzisiejszej daty fatalne odium dramatu. To nie musi się udać ani nikogo przekonywać.
13 grudnia 1981 władze rządzonego przez komunistów kraju wyprowadziły na ulice wojsko. Czy dla utrzymania władzy przez siebie, czy jak same potem twierdziły dla uniknięcia inwazji wojsk Układu Warszawskiego - nie zmienia samego dramatyzmu tego wydarzenia.
Dokładnie 42 lata temu jednak uciekając się do użycia brutalnej siły totalitarna w istocie władza okazała swoją słabość. Jak wielką - można było zobaczyć w następujących później latach, kiedy dysfunkcjonalny i utopijny ustrój stopniowo ulegał rozkładowi, murszał, słabł pod każdym względem, co ostatecznie doprowadziło do kolejnego przesilenia w 1989. Nie byłoby 4 czerwca bez 13 grudnia.
13 grudnia 2002 realizował się kolejny cykl rozwoju, niewyobrażalny na ponurym początku poprzedniego cyklu; Polska już jako państwo członkowskie NATO kończyła właśnie ustalanie warunków wstąpienia do wspólnoty europejskiej. Kosztem gigantycznych wyrzeczeń wychodziliśmy właśnie z najtrudniejszego, pionierskiego etapu drapieżnego kapitalizmu w fazę stabilnego rozwoju, wspartego członkostwem w Unii Europejskiej. Premiera Jerzego Buzka, który przewodniczył obradom I Krajowego Zjazdu Delegatów "Solidarności" w 1981 zastąpił były sekretarz PZPR Leszek Miller, ale to jednak on zamykał w imieniu Polski negocjacje z UE. To na początku tego okresu powstały też dwa najpotężniejsze ugrupowania wywodzące się z Ruchu Solidarności - Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska. To one narzuciły ton polityce krajowej na całe już dwudziestolecie.
13 grudnia 2023, a więc kolejnych 21 lat później Prezydent z PiS przyjmuje ślubowanie rządu, stworzonego przez Lidera PO. Rząd tworzą z PO koalicjanci zarówno z lewicy, jak z ruchu ludowego i nowej siły, niezwiązanej z głownymi aktorami poprzednich okresów historii. Otwieramy właśnie erę nowych nadziei, budowanych na frekwencyjnym rekordzie wyborów parlamentarnych 15 października.
Tak jak w poprzednich przełomach, wyznaczanych datą 13 grudnia co 21 lat uważnie obserwujemy na ekranach wydarzenia, przez wielu uznawane za przełomowe. Znacząco wzrosło zaangażowanie obywateli w życie publiczne. Ruszył kolejny cykl historii naszego kraju.
Wiem, że brzmi to nieco patetycznie, może wręcz pretensjonalnie. Gdyby jednak się okazało, że powyższy opis jest trafny, następnego przełomu epok oczekujmy 13 grudnia 2044.